Data: 12.02.2006, niedziela

Sezon się zbliża, bikerzy schodzą z trenażerów

Trasa: Sikornik, Lasek
Dystans: 40 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Snowbike
Zła sesja powoli dobiega końca, jednak jeszcze nie wszyscy ją zamknęli, a innych zimowe klimaty już lekko denerwują. Tak więc ostatecznie znów wyjazd w skromnym dwu osobowym składzie. Najważniejsze, że pogoda się udała, lekki mróz zapewniający suchość świeżego śniegu.


Na początek zrobiliśmy z MCim rundę po Sikorniku, jadąc najpierw asfaltem, a następnie zawracając pod Kopiec terenem. Bardzo nam się spodobała ta jazda, gdyż śnieg był idealny do jazdy, ładnie ubity, nawet dało się podjeżdżać. Jeszcze raz pojechaliśmy asfaltem i zjechaliśmy Białą Drogą, na której niestety było sporo pieszych:( Przyszła kolej na podjazd pod ZOO, terenem. Tu spotkaliśmy pierwszego rowerzystę oraz znaleźliśmy Kukułki:) znaczy się pyszne cukierki, co oczywiście było zwłaszcza dla mnie powodem do wielkiej radości.

Pod ZOO zrobiliśmy sobie bufet i witaliśmy się z kolejnymi rowerzystami. Ku naszej wielkiej radości spotkaliśmy też znajomych Mikołaja Menke i Witka, sezon rozpoczęli także downhillowcy, zapełniając bagażnik autobusu linii 138. Było nam niezmiernie miło widzieć takie tłumy, które zwiastują zbliżający się sezon, a może i wiosnę:D

I tak pełni optymizmu ruszyliśmy jak zwykle w swoją stronę, w najciekawsze miejsca. A że zostały jeszcze szlaki, po których nie śmigaliśmy tej zimy, postanowiliśmy poprawić ten stan rzeczy kierując się na czarny szlak w kierunku Baby Jagi. Pokonaliśmy go z nie małym trudem gdyż nie był on zbyt uczęszczany, więc śnieg nie był zbyt dobrze ubity, a trochę go w Krakowie leży. Po dotarciu pod Babę Jagę skręciliśmy na zielony, którym często w lecie jeździmy pod ZOO z Sikornika. Tutaj czekała na nas najlepsza trasa tego dnia, wijąca się w wąwozie wąska ścieżka, na której popuszczaliśmy wodze ułańskiej fantazji i... hamulce. O dziwo obeszło się bez wywrotek, ale żeby adrenaliny nie było za mało na koniec zaczął nas jeszcze gonić pies.. Odcinek spodobał nam się tak bardzo, że postanowiliśmy przejechać go jeszcze raz:)


Tymczasem należało ponownie nabrać wysokości, skręciliśmy, więc na asfalt by po krótkiej chwili ponownie znaleźć się pod ZOO. Tym razem nie zatrzymywaliśmy się, lecz od razu podjechaliśmy na żółty szlak pod Klasztor, skąd zjechaliśmy dalej pod Wodociągi. Tutaj MC doszedł do wniosku, że musi podkręcić hamulce, oczywiście zrobił to bardzo sprawnie i już po chwili znów kręciliśmy pod górę najdłuższym podjazdem do Kopca Piłsudskiego. Teraz zostały już same przyjemności, zjazd czerwonym szlakiem do Wesołej Polany, a potem zielonym szlakiem do Baby Jagi i znów zjazd wąwozem. Wróciliśmy wałami Rudawy i nad Wisłą, stwierdzając z nie małym zdziwieniem, że nie zaliczyliśmy żadnej gleby mimo że trasa była dość trudna.

Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: