Data: 24.02.2007, sobota

lodzik :)

Trasa: Lasek z Kopcem, Bielany
Dystans: 45 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0.5
Gum: 0
Już ja wiem świntuchy co sobie pomyśleliście czytając ten tytuł… pewnie to samo, co ludzie, którzy miesiąc w miesiąc odnajdują naszą warczącą stronkę po wpisaniu tego hasła w Google :P Ale moja relacja nie będzie o tym.

Otóż w ostatnią mroźną, lutową sobotę udało się mimo rozmaitych przeciwności losu zorganizować szprychową wycieczkę. Obszerność składu nie powalała, bo tylko ja i Abdul podjęliśmy wyzwanie, ale przynajmniej kworum było :) Wyjątkowo przybyłem na nie swoim rowerze, gdyż rano okazało się, że nie mam powietrza w przednim kole, a w tylnym podczas błotnych harców wyrwałem szprychę razem z nyplem, powiększając otwór w obręczy.

Teraz do rzeczy. Z uzgadnianym na raty, częściowo poprzedniego wieczoru, częściowo rano, w sumie półtoragodzinnym opóźnieniem względem pierwotnego planu wyruszyliśmy w stronę mostu Zwierzynieckiego, by od tej strony zaatakować Lasek. Powoli wtaczaliśmy się pod górę dywagując czy 4. miejsce Małysza na MŚ zostanie mu zaliczone do klasyfikacji Pucharu Świata… mi się wydawało, że nie, ale Abdul był gotowy postawić na to swój pakiet;) W miarę nabierania wysokości coraz częściej obserwowaliśmy tytułowe zjawisko, czyli tak kontrowersyjnie brzmiący lodzik. Nie mylić z lodem (wodą w stanie stałym), bo było to coś o wiele bardziej zdradliwego. Zazwyczaj bowiem, kiedy wjeżdżamy na pokryty lodem obszar, wiemy mniej więcej czego się spodziewać. Tego dnia jednak rzadko kiedy mieliśmy do czynienia z jednolitą taflą lodu. Raczej były to chaotycznie rozsiane, malutkie i pojedyncze fragmenty terenu lub asfaltu, pokryte tą najbardziej śliską formą wody. Wymagało to szczególnej ostrożności, bo niekiedy na czystym z pozoru asfalcie zmiana toru o kilka centymetrów w inną stronę i zetknięcie z taką lodową łatką, mogła doprowadzić do gleby na zjeździe. W terenie było jeszcze ciekawiej, bo tam śnieg to wszystko dodatkowo przykrywał. Dlatego te mniej kontrolowane poślizgi były bardzo powszechne, choć liczba gleb zaskakująco, jak na te warunki niska. Nazwę tego stanu nawierzchni wymyśliłem zainspirowany lekturą statystyk odwiedzin strony, poświęconych między innymi temu, po jakich hasłach wpisywanych w przeglądarkach, nasza strona jest odnajdowana… „lodzik” pasował tu jak ulał :)

Jako że nasza znajomość topografii Lasku jest nikła, jeździliśmy po nim dość na żywioł, od czasu do czasu odnajdując nawet jakiś szlak;) Pod koniec naszej wycieczki zdobyliśmy kopiec Piłsudskiego, gdzie posililiśmy się co nieco, a Abdul trochę pofotografował mnie i swój rower, bo widoków ze względu na pochmurną pogodę nie było. Po zjeździe z kopca postanowiliśmy, że zakończymy wycieczkę asfaltowym zjazdem do szczytu serpentyny na Bielanach, gdzie każdy pojedzie w swoją stronę.

Wcześniej jednak zaliczyłem pół gleby – rower się przewrócił, a ja ustałem. Abdul uznał, że się zapatrzyłem w idącą przed nami dziewczynę, ale ja twierdzę, że przyczyną był… lodzik :)

Autor relacji:

Sara sara


Uczestnicy:

abdul
Artur
Sara sara
Michał Sarapata
Gleby: 0.5

Zdjęcia:

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: