Data: 3.07.2004, sobota

Strzelające łańcuchy na trasie maratonu

Trasa: II krakowskiego maratonu MTB
Dystans: 85 km
Rowerzystów: 3
Gleb: 0
Gum: 0
Ostatni tydzień spędziłem na kapitalnym przeglądzie roweru. Teraz pozostało mi sprawdzić jak wszystko działa. Akurat pięknie się złożyło, że Compass podał pierwszą wersję trasy na sierpniowy krakowski maraton. Wyzwanie podjęli MC i Wojtek, z tymże MC był na kacu i był raczej słabo dysponowany, do tego spóźnił się jeszcze 20 min.

Gdy już ruszyliśmy nie forsowaliśmy zbyt tempa, raz że trasa nie była prosta w nawigacji, dwa wszyscy mieli problemy sprzętowe. Dokładniej ja docierałem nowy łańcuch, MC zarzynał stary, a Wojtek miał problemy z tylną przerzutką, bo niestety XTRy nie są gałezioodporne. I tak przy asyście różnych, raczej nieciekawych dźwięków, poznawaliśmy trasę przyszłych zawodów. Trzeba przyznać, że była dość wymagająca, zwłaszcza kilka zjazdów, ale też bardzo atrakcyjna widokowo. Na najtrudniejszym zjeździe do Kochanowa MC zaliczył całkiem sprytną glebę:) to będzie najciekawsze miejsce na maratonie.


W Kleszczowie zatrzymaliśmy się w dobrze znanym bikerom sklepie. Wkrótce pod sklep podjechało dwóch kolejnych bikerów, Scyzor i Janusz. Czerwony Cannondale Scyzora, przy którym Gary Fisher Janusz wyglądał jak zabawka, od razu zwrócił naszą uwagę. Oczywiście szybko okazało się, że oni też jadą maraton, czego zresztą można było się spodziewać, bo po ogłoszeniu trasy na pewno wielu krakowskich górali zapragnęło ją sprawdzić w pierwszy weekend. Jednak, gdy zaczęliśmy się dzielić wrażeniami z trasy nie mogliśmy się dogadać. Okazało się, że chłopaki doszli do wniosku trasa maratonu jest identyczna z zeszłoroczną i to właśnie nią podążali. Gdy pokazaliśmy im naszą świeżo wydrukowaną mapkę mocno się zdziwili i postanowili się do nas przyłączyć.

Tak więc dalej ruszyliśmy w pięciu, tempo Scyzora było dla nas nie do utrzymania i mieliśmy wrażenie, że dawno by nas zostawił gdyby nie to, że nie miał pojęcia gdzie jechać:) Dla odmiany jego partner Janusz zostawał daleko z tyłu za MCim. I tak jechaliśmy stając co skrzyżowanie żeby sprawdzić gdzie dalej i poczekać na ogon. Jazdę w tak pięknych okolicznościach przyrody urozmaicały nam opowieści Scyzora i strzelanie łańcuchów:) Gdy przejechaliśmy autostradę i zjeżdżaliśmy czerwonym szlakiem rozpiął mi się łańcuch i to na spince!! Na szczęście miałem zapasową spinkę, co wprawiło w zdziwienie naszych współtowarzyszy. Zaskoczyła ich prostota tego rozwiązania. Po serii ciekawych ścieżek, którymi jechaliśmy pierwszy raz dotarliśmy do Doliny Mnikowskiej, u jej szczytu odłączył się od nas Janusz. Parę kilometrów dalej zrobiliśmy kolejną przerwę, Scyzor walnął kolejnego Mocnego Okocimia, co nas trochę zaskoczyło. Dalej jazda poszła nadzwyczaj sprawnie, nie licząc tego, że pod Skała Kmity zgubił nam się MC:) Jako starzy znajomi wkrótce się odnaleźliśmy i udaliśmy na kolejne tankowanie.


W Olszanicy MC doszedł do wniosku, że ma już dość i odbił do domu. Chwile później zadzwonił Hajdi, że jest pod ZOO i potrzebuje pomocy, bo jak zwykle nie miał wszystkiego, co potrzebne do załatania dętki. Ucieszył się bardzo na wieść, że właśnie zmierzam do ZOO. Wcześniej jednak musieliśmy przedrzeć się przez pole, zbierając mnóstwo trawy. Najwięcej połknęły Cranki Scyzora, który jechał pierwszy.


Pod ZOO rozegrała się piękna scena konfrontacji rasowego Crossowca z Dualowcami. Patrzyli na siebie z wielkim zainteresowaniem, lecz dało się też wyczuć nutkę wyższości. Z wielką fascynacją odkrywali funkcje akcesoriów takich jak blokada skoku czy nagolenniki. Po załataniu dętki udaliśmy się w swoje strony, by kilkaset metrów znów skrzyżować ścieżki i rozjechać się ostatecznie. Przemknęliśmy przez Sikornik, uznając, że szczegóły trasy zostawimy na inny raz i dojechaliśmy do Błoń. Tu się rozstaliśmy, Scyzor podziękował nam za zajebistą wycieczkę, choć w trochę wolnym tempie:)


Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek
wojtek_bleble
Wojciech Łazowski

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: