Data: 11.07.2004, niedziela

Dżungla

Trasa: Zielony szlak Owczary - Minoga, powrót czarnym, niebieskim i Dol Prądnika
Dystans: 77 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Znów wyjazd dwu-rowerowy z MC. Niestety to nie był mój dzień, po wczorajszej szosówce z Pablosem brakowało mi świeżości. Trasę wybraliśmy dawno zapomnianą, zielony szlak pieszy z Korzkwi przez Minogę, Tarnawę i dalej, dalej... Najpierw jednak mieliśmy dojechać szlakiem rowerowym do Owaczar. Już na początku dwa razy źle pojechałem na dobrze znanej mi drodze, potem za Witkowicami, przykleił mi się do przedniej opony drewniany klocek. Oczywiście okazało się, że był on wyposażony w gwóźdź i trzeba było zmienić dętkę. Był to na szczęście jedyny nasz problem techniczny tego dnia. W Owczarach przechwyciliśmy zielony i zaczęliśmy nim podążać przez rozmaite gęstwiny. Parę razy się rozpędziliśmy i musieliśmy się wrócić, ale szlak był świeżo odnawiany i nadzwyczajnych trudności nie sprawiał. Oczywiście, jeśli chodzi o nawigację, bo przejezdność szlaku była wątpliwa. Leśne ścieżki sprawiały wrażenie jakby nikt nimi nie szedł od miesiąca, przedzieraliśmy się przez gąszcze pokrzyw, malin i innych mniej lub bardziej kłująco-parzących roślin. W gruncie rzeczy to nieźle się bawiliśmy to było wszak coś nowego. Doszliśmy do wniosku: Jeśli pokrzywy zapewniają zdrowie, to jesteśmy nieśmiertelni!!! Jechaliśmy głównie lasami, więc słońce nam nie doskwierało, niestety mi zaczął doskwierać głód, bo się logistycznie słabo wyposażyłem.


Gdy do zielonego szlaku dołączył czarny, wykonaliśmy zwrot na południe w kierunku domu. Czarny szlak okazał się jeszcze bardziej niedostępny. Jednak przedarliśmy się jakoś, w dużej mierze dzięki temu, że kiedyś już tamtędy jechałem. W końcu dojechaliśmy do niebieskiego szlaku, który prowadził do Doliny Prądnika. Zjazd do samej dolinki prowadzi w poprzek stromego zbocza i ma da bardzo ekscytujące zakręty po 170 stopni. Jeśli ktoś popełni tu błąd leci prawie pionowo w dół z wysokości kilkunastu metrów. MC jakoś niezbyt był zachwycony taką perspektywą i sprowadził, aż do prostego odcinka.


Powrót przez dolinkę był tylko formalnością, oczywiście nie mogliśmy odmówić sobie źródlanej wody pod Bramą Krakowską.





Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek

Zdjęcia:

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: