Data: 25.07.2004, niedziela

I'm rideing in the rain :)

Trasa: Kraków ->Siepraw (niebieski) -> Głogoczów (czarny) -> Skawina(niebieski) ->Kraków (zielony)
Dystans: 62 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Ostatnio za każdym razem, kiedy jadę z MC jestem trochę "niepełnosprawny":), tym razem po prostu się lekko przeziębiłem. No, ale była to ostatnia szansa przed wakacyjnymi wyjazdami żeby gdzieś pokręcić. Rano pogoda była idealna: kilkanaście stopni, bezwietrznie i tylko ciężkie chmury zwiastowały nadchodzący deszcz. Oczywiście jest lato, więc prognozy nie sprawdzaliśmy i oboje byliśmy bez kurtek.
Trasa nasza biegła w kierunku południowym do Sieprawia i z powrotem przez Lasy Radziszowskie. Jednak już w Swoszowicach złapał nas deszcz:(, a mnie po raz kolejny rozpięła się spinka (SRAM+Shimano=incompatibile). Myśleliśmy, że może przestanie padać, ale jakoś nie chciało wiec olaliśmy deszcz i pojechaliśmy dalej niebieskim szlakiem. Jednakowoż pomyślałem, że warto by w jakąś pelerynkę się zaopatrzyć, podjechaliśmy, więc do mojego Dziadka, który mieszka nieopodal. Dziadek był nieco zaskoczony i bez walki oddał dwie kurtki, a my ucieszeni pognaliśmy dalej. Szlak, którym jechaliśmy nie jest może wybitnie przeznaczony dla rowerów górskich, ale jedzie się nim przyjemnie, tym bardziej, że niedawno został odnowiony. Mimo to nadal gdzieniegdzie trzeba po prostu wiedzieć gdzie jechać. W Sieprawiu zrobiliśmy sobie postój posiłkowo-techniczny. Okazało się, bowiem, że stara opona w Marinie rozpruła się już do końca i wyłazi z niej balon. AGH nie poddaje się nigdy!! MC załatwił sprawę czterema dużymi łatkami. Podczas gdy on kleił oponę ja spokojnie konsumowałem prowiant i opieprzałem go, że nie wymienił opony wcześniej skoro wiedział, że się pruje. Jednak naprawa była wykonana na tyle dobrze, że mogliśmy kontynuować naszą wycieczkę. Skręciliśmy na czarny szlak do Głogoczowa, było ślisko:), ten szlak jest naprawdę fajny i kończy się trudnym zjazdem. Zjazd jest na tyle trudny, że tym razem go sobie odpuściłem (ja coś mięknę ostatnio, chyba się starzeje) I tak dojechaliśmy do Zakopianki, padać już przestało, więc radość przebijała się przez błoto na naszych twarzach. Po wszamaniu power batonów powoli zaczęliśmy skręcać w stronę Krakowa. Przechwyciliśmy niebieski szlak do Skawiny, który okazał się dostarczyć najwięcej przygód tego dnia. Najsamprzód MC upodobał sobie głęboką kałużę, którą przejechał ze trzy razy, potem był fajny zjeździk, no i szukanie szlaku. Nawet udało nam się dobrze pojechać, ale za to na dość długim i niełatwym podjeździe goniły nas chmary much końskich, nie polecamy - bolesne doświadczenie. Gdy ochłonęliśmy z tej przygody udaliśmy się w dalszą drogę do Krakowa. Praktycznie mieliśmy już z górki, trochę lasem trochę szutrem. Właśnie na takim szuterku nie zmieściłem się w zakręcie, wjechałem do rowu i jechałbym sobie nim dalej gdyby nie to, że zaraz kończył się wjazdem na pole:( Całe szczęście skończyło się tylko na obitym kolanie. Do Krakowa wjechaliśmy zielonym szlakiem przez Kobierzyn, oczywiście bardzo z siebie zadowoleni:)

Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek

Zdjęcia:

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: