Data: 4.08.2019, niedziela

Yeti, 4 żurki i tysiąc korzeni

Ten wyjazd znalazł się na 7. miejscu w rankingu najlepszych wyjazdów w sezonie 2019

Mapa Worek Raczański Trasa: Rycerka Górna, Wielka Racza (żółty szlak), Rycerzowa (czerwony szlak), Przegibiek (niebieski), Rycerka (zielony)
Dystans: 31 km
Przewyższenia: 1235 m
Rowerzystów: 2
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
Beskid Żywiecki to trochę zapomniany kierunek w Szprychach. Miszczu z MCim postanowili go trochę odświeżyć. Wyprawa na Worek Raczański udała się znakomicie. Yeti od MCiego został w końcu porządnie przetestowany w górach, a zwłaszcza na korzeniach, których na tej trasie nie brakowało.

Co zrobić, gdy w prezencie od losu dostajesz wolną sierpniową Niedzielę? Oczywiście trzeba ją wykorzystać rowerowo. Tak właśnie zrobił Miszczu. Szybko powstała idea wypadu na Wielką Raczę i Rycerzową. To rejon w którym szprychy pojawiały się głównie przy okazji MTB Trophy i to na ostatnich etapach. Okolica kojarzy się generalnie z męczeństwem. Byliśmy tu też raz przy okazji projektu WarkCarpatia, ale wtedy też nie było lepiej. Tym razem Miszczu przygotował w większości sprawdzoną trasę na 30km. Może będzie trochę boleć, ale powinno być też przyjemnie.

Na wyjazd zgłosił się tylko MC. Kworum było, tak więc po 11 oboje pojawili się w Rycerce Górnej i na początek szukali się tam przez 30 minut… w końcu się udało i na podbój Wielkiej Raczy ruszyli bladym świtem… w samo południe. Całe szczęście dzień jest jeszcze długi. Podjazd żółtym szlakiem okazał się dobrym wyborem, szeroka nieco kamienista droga o rozsądnym nachyleniu pozwalałaby na płynny przejazd, gdyby nie widoki dla których trzeba było się choć na chwilę zatrzymać, no dobra kondycji też nam trochę brakowało;). Do schroniska dotarliśmy bez przygód, wspomagani dopingiem niektórych turystów pieszych. Jest to zawsze sympatyczne. Ustaliliśmy, że nie rozsiadamy się w schronisku, więc zamówiliśmy po żurku, uzupełniliśmy wodę i po zrobieniu kilku fotek na szczycie, pognaliśmy dalej.

Pognaliśmy raźno, bo z Raczy gdzie by nie pojechać to jest w dół. MC w końcu mógł się wyżyć na swoim nowym Yeti, który pierwszy raz miał okazję brać udział w poważnej górskiej wyprawie. Znów trzeba było się zatrzymać na chwilę żeby popodziwiać widoki. Ogólnie to zjazd z Raczy jest bardzo przyjemny. MC i jego Yeti dawali radę więc szło nam całkiem sprawnie. Powoli zaczynały się jednak pojawiać korzenie. Póki co nie był to największy problem. Problemem były luźne gałęzie. Jedna z nich wkręciła się MCiemu w przerzutkę dokonując korekty jej ustawień i zwiększenia luzów. Udało się to MCiemu ogarnąć, ale przerzutka działała nieco gorzej. W nowym rowerze to jest mega irytujące. Jednak nie zrażeni, jechaliśmy dalej. Zzjazd powoli zmienił się w podjazd, a korzenie zaczęły być coraz bardziej zauważalne. Były też krótkie odcinki, których nie udawało nam się podjechać i troszkę podprowadzaliśmy. No chyba że akurat mijaliśmy pieszych to trzeba było jechać. Przy jednym takim wyprzedzaniu otrzymaliśmy taki oto komplement: Popatrz Ci to są normalni, męczą się i sapią pod górę , nie tak jak Ci na elektrykach:). Do korzeni zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale cały czas były to znośnie dawki. Z resztą jadąc sobie silgletrackiem na 1000m to korzenie są po prostu urozmaiceniem, tak jak typowe beskidzkie kamerdolce, które w obszarze Worka Raczańskiego występują w ilościach umiarkowanych. Tymczasem my dotarliśmy do okolic Przegibka i konieczna była szybka kalkulacja, czy zdążymy na Rycerzową i z powrotem przed zmrokiem. Uznaliśmy że zdążymy i pojechaliśmy dalej czerwonym szlakiem. Na początku było trochę prowadzenia, lub tak jak chciał Miszczu walki. Walka niestety co chwila kończyła się niekontrolowanymi uślizgnięciami koła i po dość bolesnej glebie, Miszczu stwierdził że chyba już są zbyt duże braki w mocy i trzeba grzecznie podprowadzić. MC natomiast po sekcji prowadzenia złapał „flow” i pojechał do przodu. Miszczu zdążył go złapać zaraz przed rozjazdem, który umożliwia ominięcie wynoszenia rowerów na szczyt Rycerzowej Wielkiej. Dalej poszło już gładko i po paru minutach byliśmy w schronisku na Hali Rycerzowej. Schronisko jest fantastyczne, a obsługa jeszcze lepsza. Oto mniej więcej dialog jak mieliśmy przy okienku:
- cześć co Wam podać
- schabowy
- niestety już nie ma
- chcieliśmy coś w miarę szybko
- wyglądacie na głodnych, ale na szybko tylko zupa
- no dobra to żurek, a macie jakiś izotonik
- piwo :), i jeszcze niebieski powerade
- Niebieski źle mi się kojarzy, niech będzie piwo..
I tak nasz główny obiad składał się z kolejnego tego dnia żurku, okraszonego chlebem ze smalcem i piwa. Ach, no i jeszcze podpytaliśmy o niebieski szlak, czy jest dobry na rowery. Otrzymaliśmy dyplomatyczną odpowiedź, że zależy co kto lubi, ale skoro czerwony nam się podobał to niebieski jest sigletrackiem który trawersem idzie poniżej szlaku czerwonego. Odpowiedź nas satysfakcjonowała, więc po obiadku, zanim zasnęliśmy w tej sielskiej atmosferze, ruszyliśmy w drogę powrotną. Niebieski szlak zaiste był singletrackiem. Jednak po początkowym zachwycie, musieliśmy się poddać przed nawałem ciasnych zakrętów usłanych korzeniami i uskokami. Tak ze dwa kilometry były naprawdę ciężkie do przejechania, przynajmniej w formie w której aktualnie się znajdowaliśmy. Parliśmy jednak do przodu, aż w końcu dało się jechać i tak kolejny raz dotarliśmy w okolice Przegibka. Tym razem odbiliśmy do schroniska, skąd zjechaliśmy zielonym szlakiem do Rycerki.

Trasa byłą naprawdę zacna, umęczyliśmy się też zdrowo, ale zdecydowanie było warto. Nawet pogoda dopisała, kropiąc na nas tylko kilka razy drobnym deszczem i oszczędzając większych upałów. Zdecydowanie warto wracać w te okolice, będące nieco na uboczu głównych tras turystycznych.

Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek
Gleby: 1

Zdjęcia:

Tagi:

Beskid Żywiecki Wielka Racza Rycerzowa Rycerka Przegibek (Żywiecki) Worek Raczański

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: