Data: 22.02.2004, niedziela

Ślisko, ślisko...

Trasa: Komin - Lasek Wolski - Komin
Dystans: 38.13 km
Rowerzystów: 4
Gleb: 0
Gum: 0
Snowbike
Kontynuując nasz rowerowy weekend spotkaliśmy się dziś w nieco zmodyfikowanym składzie. Wyciągnęliśmy wnioski z dnia wcześniejszego i udaliśmy się w najpewniejsze w okolicy miejsce do jeżdżenia, czyli Lasek Wolski. Wyruszając spod mostu udaliśmy się przez Salwator, dalej trasą maratonu do ZOO. W tym miejscu posililiśmy się i przedyskutowaliśmy dalszą trasę. Doszliśmy do wniosku, że pojedziemy sobie trasą zawodów organizowanych przez AGHowski AZS. Tak wiec pognaliśmy w stronę Polany Malczewskiego, na której krańcu wskoczyliśmy na szlak rowerowy. Tutaj zaczęły się moje problemy, gdyż nie uporałem się jeszcze z awarią z wczoraj i jechałem bez hamulca tylnego, a przedni też nie działał oszałamiająco skutecznie - było ciekawie:)Ze szlaku rowerowego skręciliśmy w prawo w zielony, a zaraz potem w lewo ostro w dół w czarny. Nie musze dodawać, że jeżdżenie ostro w dół bez hamulców to hardcore'owa zabawa:) Niestety zjazdem tym nie mieliśmy zamiaru jechać do końca, lecz planowaliśmy skręt w lewo w niebieski szlak. Jednak mój rower niósł mnie na przód niczym żeglarza bez steru i tak dryfowałem dopóki nie zacząłem hamować butami:) troszkę się musiałem wrócić i pojechaliśmy dalej niebieskim do Polany pod Dębiną i czerwonym do chodnika Maczewskiego gdzie zamknęliśmy pętle. Następnie wyruszyliśmy na drugie okrążenie, na którym wszystko było w normie, czyli co jakiś czas ktoś hamował rzucając się w śnieg, a czasem wykonując przy tym różne ewolucje. To okrążenie skończyliśmy pod Kamedułami, wcześniej jeszcze minęliśmy się z Batonem (pozdrower dla Krowy;). Dalej podjechaliśmy zaśnieżonym co prawda ale asfaltem do Kopca Piłsudskiego. Stamtąd jak zwykle zjechaliśmy czerwonym szlakiem następnie skręciliśmy w prawo by dojechać do Kościoła na Woli Justowskiej. Na tym ostatnim odcinku miała miejsce niezliczona ilość gleb, wywrotek i lotów wszelkiego rodzaju. Jeden z najciekawszych wyczynów należał oczywiście do Azara:) Jechał on sobie za mną, kiedy na trasie pojawiła się skocznia, oczywiście nie omieszkałem z niej skorzystać, skok okazały nie był ale zawsze. Azar też chciał się oderwać od ziemi wiec podążył w moje ślady, jednak z jakiś przyczyn zamiast polecieć, spadł z progu wbił się przednim kołem i wykonał wzorcowe OTB:) Innym zabawnym (dla mnie przynajmniej) motywem był widok Pabla, który w pośpiechu ustępował mi miejsca, bo wyszło jakoś tak, że jechałem za nim, a że hamulce mi nie działały to jechałem szybko:) Ostatecznie Pabla bezpiecznie ominąłem i równie bezpiecznie zakończyłem swoją jazdę lądując nieco dalej w białym i puszystym:) Niestety wszystko co dobre się kończy i musieliśmy wracać do domów. Azar podsumował tą wycieczkę tak: "Kółka się ślizgały ale było gitowo:)".(relacja Miszczu Komin)

Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

Buli buli
Dominik Grządziel
miszczu komin
Przemek Mrozek
Pablos pablo
Paweł Wąsala
azari
Piotr Idzi

Zdjęcia:

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: