Data: 14.08.2005, niedziela

Niedzielne Zielonkowe warczonko

Trasa: Szlak rowerowy Gminy Zielonki
Dystans: 55 km
Rowerzystów: 3
Gleb: 0
Gum: 0
Była piękna sierpniowa niedziela, choć wiele osób by tu się kłóciło, że 18˚C i pokrycie chmurami 3/8 nieba to nie pogoda na lato. Nam to jednak bardzo pasowało. Trasa z założenia nie miała nas zbyt zmęczyć, chcieliśmy po prostu jeszcze raz (3 raz) pojeździć sobie troszkę, troszkę, bo niestety Azar zgłosił brak czasu:/


No, ale nic to zebraliśmy się pod mostem, o dziwo punktualnie i ruszyliśmy w stronę... Lasku, bo się zagadaliśmy:) no ale ostatecznie znaleźliśmy właściwą drogę do Witkowic, gdzie przechwytywaliśmy dobrze znany nam szlak rowerowy gminy Zielonki. W zasadzie nie mogliśmy się tu zgubić i z ciekawszych rzeczy mogły się wydarzyć tylko jakieś wypadki, ale i te nas szczęśliwie ominęły. Całą trasę debatowaliśmy o planach na dalszą część sezonu a w zasadzie o tym jak przez najbliższe dwa tygodnie najefektywniej przygotować się do maratonu w Krakowie. Po 25km kręcenia zrobiliśmy sobie przerwę regeneracyjną, a potem jeszcze jedną, aby wykorzystać choć trochę że MC ma aparat.


Jechaliśmy pokonując podjazdy i zjazdy i naprawdę nie było by chyba nic do opisania gdyby nie niezawodny jak zawsze Azar. A było tak: jechaliśmy przez Przybysławice i nasza, bynajmniej nie nudna, wycieczka dobiegała powoli końca. Mijaliśmy właśnie jedno z wielu gospodarstw, przy którym standardowo biegały kury itp. My tam do kur przywykliśmy, ale kury do nas chyba niezbyt:) Oczywiście spłoszyły się i zaczęły uciekać. Pewien kogut mimo znalezienia się koło płota w bezpiecznym wydawałoby się miejscu nie czuł się pewnie. Postanowił, że jednak lepiej będzie mu z drugiej strony drogi na otwartym polu. Jednak nie przywykły do przechodzenia przy ruchu nie popatrzył ani w prawo ani w lewo i wszedł prosto pod nadjeżdżający rower Azara. Jednak jak mawiają: co drugi głupi ma szczęście. Akurat skubany trafił między przednie i tylne koło i przeszedł. Pytacie, czemu skubany??? To proste!! Ogon już nie zdążył przed tylnym kołem i kilka pór z niego wyleciało:) Zaświadczam, że akcja wyglądała niesamowicie, akurat jechałem z tyłu, śmiechu było sporo, Azar do końca nie wiedział, co się stało, kogut chyba tym bardziej:) Dalszą drogę przebyliśmy w jeszcze lepszych humorach pozdrawiając wszystkich napotkanych rowerzystów, których jakoś się namnożyło tym razem, a zwłaszcza rowerzystki;)



A oto linki do filników z Wyjazdu:


Zjazd Miszcza
,


Zjazd Azara
,


Miszczu i MC
,


Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

azari
Piotr Idzi
mc
Michał
miszczu komin
Przemek Mrozek

Tagi:

brak

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: