Data: 1.05.2004, sobota
Spotkaliśmy się o 7.00 pod Mostem Kotlarskim i ruszyliśmy w stronę Dobczyc, spokojnie bo przed nami był kawał drogi z mocnych finałem. Jechaliśmy raźno, choć Pablosowi doskwierał nieco brak formy, mimo wszystko jednak niestrudzenie dążyliśmy do celu, w Dobczycach byliśmy przed 9.00. Spotkaliśmy na Rynku inną grupę rowerzystów, zagadaliśmy trochę, kto gdzie jedzie, ale żadna ze stron nie miała pojęcia o miejscach stanowiących cel podróży dla drugich. Po małym posiłku regeneracyjnym ruszyliśmy śmiało drogą, do Kasiny. Przed mani był teraz długi podjazd pod Wierznbanową, nie muszę chyba dodawać, że jechaliśmy pod wiatr. Dostaliśmy nieźle w kość, ale za to potem czekał nas zjazd, na którym bez problemów osiągnęliśmy 60km/h. W Mszanie byliśmy planowo o 11.00, a reszta ekipy, która miała jechać PKSem utknęła na dworcu w Krakowie
Zjedliśmy wiec spokojnie obiad i ruszyliśmy do wsi Łętowe, gdzie zaczynała się ostateczna rozgrywka. W miejscowym sklepie uzupełniliśmy kalorie i zapasy, gdy nagle usłyszeliśmy znajomy głos. Młody skorzystał z pomocy kumpla, który podrzucił go aż tu. Pod górę ruszyliśmy w trójkę, podjazd jest na tyle ostry i trudny, że raczej Młody czekał na nas niż my na niego. Nie raz musieliśmy porostu wyprowadzić rowery. Żeby nie było za prosto moje szprychy zaprzyjaźniły się z jakimś badylem, który wygiął mi hak przerzutki. Ostatecznie jednak sprawnie dotarliśmy do celu, pod bacówką „Skalite” byliśmy o 16.00, zmęczeni, ale dumni:)
Długi weekend w Beskidzie Wyspowym (dojazd)
Trasa: Kraków - Dobczyce - Mszana Dolna - Łętowe - Góra Jasień 1052 m npm
Dystans: 84.17 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Gdy w zeszłym roku z grupą znajomych postanowiliśmy spędzić weekend na Jasieniu, jednej z gór Beskidu Wyspowego, bawiliśmy się świetnie. Wszyscy byliśmy pewni, że jeszcze nie raz tam się pojawimy, a ja byłem pewien, że muszę tam przyjechać rowerem. No i tak jak się odgrażałem rok wcześniej tak zrobiłem. Ku mojej wielkiej radości pomysł skusił też Pabla. Dystans: 84.17 km
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Spotkaliśmy się o 7.00 pod Mostem Kotlarskim i ruszyliśmy w stronę Dobczyc, spokojnie bo przed nami był kawał drogi z mocnych finałem. Jechaliśmy raźno, choć Pablosowi doskwierał nieco brak formy, mimo wszystko jednak niestrudzenie dążyliśmy do celu, w Dobczycach byliśmy przed 9.00. Spotkaliśmy na Rynku inną grupę rowerzystów, zagadaliśmy trochę, kto gdzie jedzie, ale żadna ze stron nie miała pojęcia o miejscach stanowiących cel podróży dla drugich. Po małym posiłku regeneracyjnym ruszyliśmy śmiało drogą, do Kasiny. Przed mani był teraz długi podjazd pod Wierznbanową, nie muszę chyba dodawać, że jechaliśmy pod wiatr. Dostaliśmy nieźle w kość, ale za to potem czekał nas zjazd, na którym bez problemów osiągnęliśmy 60km/h. W Mszanie byliśmy planowo o 11.00, a reszta ekipy, która miała jechać PKSem utknęła na dworcu w Krakowie
Zjedliśmy wiec spokojnie obiad i ruszyliśmy do wsi Łętowe, gdzie zaczynała się ostateczna rozgrywka. W miejscowym sklepie uzupełniliśmy kalorie i zapasy, gdy nagle usłyszeliśmy znajomy głos. Młody skorzystał z pomocy kumpla, który podrzucił go aż tu. Pod górę ruszyliśmy w trójkę, podjazd jest na tyle ostry i trudny, że raczej Młody czekał na nas niż my na niego. Nie raz musieliśmy porostu wyprowadzić rowery. Żeby nie było za prosto moje szprychy zaprzyjaźniły się z jakimś badylem, który wygiął mi hak przerzutki. Ostatecznie jednak sprawnie dotarliśmy do celu, pod bacówką „Skalite” byliśmy o 16.00, zmęczeni, ale dumni:)
Zdjęcia:
Tagi:
brakKomentarze:
brakDodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »