Data: 16.05.2009, sobota
Na ten weekend planowany był nocny wypad na Turbacz, ale z racji niepewnych warunków śniegowych, odpuściliśmy. Wpadł więc do głowy pomysł Zawoi, reszta przystała na niego i tak gotowe :) Do ekipy Wojtka i MCiego, dołączyła jeszcze Dorotka, dla której był to pierwszy wypad w prawdziwe góry na rowerze.
Pobudka o 5 rano, makaron, szybkie pakowanie i można ruszać. W zasadzie możnaby tutaj przejść już do Zawoi, gdyby nie mały incydent w moim wykonaniu :) Dojeżdżając do miejsce spotkania do Wojtka, musiałem dowieżć na rowerze dwa bagażniki rowerowe na dach. W zasadzie nic trudnego. Nie polecam jednak wtedy, lewą reką, zmieniać prawej przerzutki. Można przy okazji prawie stracić zęby i zaliczyć standardowo poobcieranie kolana. Dość ironiczna sytuacja. Warcząc 40km po górach nie obtarłem nawet nogi, a 200m za domem potłukłem sie jak rzadko kiedy :)
Ale jakoś udało się zapakować, zgarnąć po drodze Dorotkę i dotrzeć ma miejsce. Pogoda była nie wiadomo jaka. Niby ciepło a zimno, niby nie pada, a pada. Oj, sporo było myślenia, co wziąć, co ubrać, a co zostawić w samochodzie.
Około 10 wyruszyliśmy na trasę i czerwonym szlakiem dotarliśmy do Przełęczy na Przysłopie. Dalej żółtym szlakiem pasmem, na najwyższy szczyt Jawornik. Mimo kilku niespodzianek, podjazd w zasadzie w większości przejezdny, co można uznać za sukces ;)
Jawornik osiągneliśmy dość szybko, po około 2h jazdy. Dalej czekał nas piękny techniczny zjazd niebieskim szlakiem. Był baaardzo smakowity :) Gdy niebieski odbił tam gdzie my nie chcieliśmy, został azymut do Stryszawy. Miało być wzdłuż górki, ale zjechało się jakoś bardziej w bok :) Końcówka zjazdu po kamienistych koleinach dała się troche we znaki. W Stryszawie krótki postój na uzupełnienie zapasów i ruszamy szybką szosą do Suchej. Szosa, jak to szosa, poszło gładko. Aż troche za gładko, bo przejechaliśmy skręt na szlak :)
Został więc ostatni kawałek trasy - czerwony szlak do Zawoji.Początek podjazdu, równa łąka, ostre nachylenie, czyli podjazd który trzeba zrobić tylko siłą woli :) Dalej cały czas pod górę. Podczas tego podjazdu, pogoda postanowiła zacząć robić sobie z nas jaja. Lekki deszczyk, ubieramy się. Ruszamy, przestaje padać, robi się gorąco, rozbieramy. Za 5 min, lekki deszczyk, wypłaszczenie terenu, ubieramy się. Wychodzi słonko, podjazd, rozbieramy się. I tak kilka razy :) Nie szło do tego dobrać ciuchów optymalnie. Nie licząc Dorotki, która cały czas jechała w tym co miała i nie marudziła :)
Gdy dotarliśmy na przełęcz, został już tylko zjazd od Zawoi. Wojtek z MCim zjechali go bardziej terenowo, Dorotka i ja (bo sie zagapiłem) bardziej szosowo. A na koniec, obiadek w dobrze znanej u lubianej knajpce w Zawoi.
Teraz niedosyt zniknął :) Okolice Zawoji mamy lepiej objechane :)
Mapa:
Otwórz dużą mapę w osobnym oknie
Otwórz w Google Earth
Ubieranie, rozbieranie, ubieranie, rozbieranie
Ten wyjazd znalazł się na 5. miejscu w rankingu najlepszych wyjazdów w sezonie 2009
Trasa: Zawoja - przeł. Przysłop - Jawornik - Sucha Beskidzka - Zawoja
Dystans: 42 km
Przewyższenia: 1255 m
Rowerzystów: 4
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
Na końcówkę poprzedniego sezonu wybraliśmy się w okolice Zawoi (Wytrzepany wyjazd). Po wyjeździe został taki mały, lekki niedosyt :) Bo gdy po ciężkiej przeprawie przez okolice Policy i po spokojnej szosie naokoło Babiej, zaczeły się naprawdę fajne singletracki i sympatyczne kawałki dla których jedzie się w góry, okazało się, że jest juz późno i my już nie mamy sił :) I trzeba było zawijać. Wiedziałem więc, że trzeba będzie tam jeszcze wrócić i zawarczeć po północnej części Zawoji.Trasa: Zawoja - przeł. Przysłop - Jawornik - Sucha Beskidzka - Zawoja
Dystans: 42 km
Przewyższenia: 1255 m
Rowerzystów: 4
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
Na ten weekend planowany był nocny wypad na Turbacz, ale z racji niepewnych warunków śniegowych, odpuściliśmy. Wpadł więc do głowy pomysł Zawoi, reszta przystała na niego i tak gotowe :) Do ekipy Wojtka i MCiego, dołączyła jeszcze Dorotka, dla której był to pierwszy wypad w prawdziwe góry na rowerze.
Pobudka o 5 rano, makaron, szybkie pakowanie i można ruszać. W zasadzie możnaby tutaj przejść już do Zawoi, gdyby nie mały incydent w moim wykonaniu :) Dojeżdżając do miejsce spotkania do Wojtka, musiałem dowieżć na rowerze dwa bagażniki rowerowe na dach. W zasadzie nic trudnego. Nie polecam jednak wtedy, lewą reką, zmieniać prawej przerzutki. Można przy okazji prawie stracić zęby i zaliczyć standardowo poobcieranie kolana. Dość ironiczna sytuacja. Warcząc 40km po górach nie obtarłem nawet nogi, a 200m za domem potłukłem sie jak rzadko kiedy :)
Ale jakoś udało się zapakować, zgarnąć po drodze Dorotkę i dotrzeć ma miejsce. Pogoda była nie wiadomo jaka. Niby ciepło a zimno, niby nie pada, a pada. Oj, sporo było myślenia, co wziąć, co ubrać, a co zostawić w samochodzie.
Około 10 wyruszyliśmy na trasę i czerwonym szlakiem dotarliśmy do Przełęczy na Przysłopie. Dalej żółtym szlakiem pasmem, na najwyższy szczyt Jawornik. Mimo kilku niespodzianek, podjazd w zasadzie w większości przejezdny, co można uznać za sukces ;)
Jawornik osiągneliśmy dość szybko, po około 2h jazdy. Dalej czekał nas piękny techniczny zjazd niebieskim szlakiem. Był baaardzo smakowity :) Gdy niebieski odbił tam gdzie my nie chcieliśmy, został azymut do Stryszawy. Miało być wzdłuż górki, ale zjechało się jakoś bardziej w bok :) Końcówka zjazdu po kamienistych koleinach dała się troche we znaki. W Stryszawie krótki postój na uzupełnienie zapasów i ruszamy szybką szosą do Suchej. Szosa, jak to szosa, poszło gładko. Aż troche za gładko, bo przejechaliśmy skręt na szlak :)
Został więc ostatni kawałek trasy - czerwony szlak do Zawoji.Początek podjazdu, równa łąka, ostre nachylenie, czyli podjazd który trzeba zrobić tylko siłą woli :) Dalej cały czas pod górę. Podczas tego podjazdu, pogoda postanowiła zacząć robić sobie z nas jaja. Lekki deszczyk, ubieramy się. Ruszamy, przestaje padać, robi się gorąco, rozbieramy. Za 5 min, lekki deszczyk, wypłaszczenie terenu, ubieramy się. Wychodzi słonko, podjazd, rozbieramy się. I tak kilka razy :) Nie szło do tego dobrać ciuchów optymalnie. Nie licząc Dorotki, która cały czas jechała w tym co miała i nie marudziła :)
Gdy dotarliśmy na przełęcz, został już tylko zjazd od Zawoi. Wojtek z MCim zjechali go bardziej terenowo, Dorotka i ja (bo sie zagapiłem) bardziej szosowo. A na koniec, obiadek w dobrze znanej u lubianej knajpce w Zawoi.
Teraz niedosyt zniknął :) Okolice Zawoji mamy lepiej objechane :)
Mapa:
Otwórz dużą mapę w osobnym oknie
Otwórz w Google Earth
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
ZawojaKomentarze:
brakDodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »