Dzięki miszczu za relację!
Bieszczady Family Warktown - mroźny poranek w tropikach
Trasa: Zawóz, Bukowiec, Kamień, Korbania, Bukowiec, Zawóz
Dystans: 27 km
Przewyższenia: 848 m
Rowerzystów: 4
Gleb: 0
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
Pierwszym wyzwaniem tego dnia było wcześnie wstać, udało się to na tyle że wyjechaliśmy parę minut po 7 rano, co było całkiem dobrym czasem. Przed nami był oczywiście podjad do Sakowczyka, była też opcja pojechania slakiem do Bukowca, ale postanowiliśmy ją sobie zostawić na deser gdybyśmy za szybko mieli wrócić. Tak czy inaczej po półgodzinie byliśmy pod kościołem w Bukowcu gdzie zaczynał się szlak, jeszcze krótki rzut oka na mapę i jedziemy. Na początek trochę podjazdu polnymi drogami, z których możemuy podziwiać widoki Bieszczad śpiących jeszcze gdzieniegdzie pod osłoną porannych mgieł. Po ok 2 km zaczyna się robić ciekawiej, bo wjeżdżamy w wąską mocno zarośniętą ścieżkę, kojarzy się nam ona s tropikami po jest bardzo zielono i mgliście, jak w tropikalnej dżungli, tylko temperatura coś nie ta, ledwie 10 stopni. Ścieżką tą wspinamy się kilkaset metrów, czasem będąc znienacka zatrzymanym przez jakąś niespodziewaną przeszkodę typu grzązkie błoto, niepozorny zdradliwy korzeń itp. W tym czasie okrążamy wierzchołek Kamienia, by następnie przeciąć jakąś główniejszą leśną drogę i ruszyć dalej, też drogą leśną ale już taką bardziej ekstremalną, stromą i z dwoma potężnymi koleinami. Na czoło wysuwa się Azar, ja jadę za nim a Sara z Dorotką sporą część wyprowadzają, dla Dorotki trasa trochę z trudna, Sarze posłuszeństwa odmawia napęd. Nachylenie na tym niespełna półtora kilometrowym odcinku wachało się miedzy 10-20%. Przejechać ten fragment bez zatrzymywania było dla nas tego dnia niewykonalne. Na szczęście dalej była chwila wypłaszczenia i potem krótki już nie tak trudny odcinek do szczytu który już bu\iegł czymś co bardziej przypominało ścieżkę. Przed samym szczytem nachylenie gwałtownie wzrastało, co w połączeniu z okazałym progiem skalnym unimożliwoało wjechanie na szczyt.
Na szczycie zrobiliśmy sobie zasłóżoną, acz nie zadługą przerwę. Zresztą panorama ze szczytu była przepiękna. Potem ruszyliśmy spowrotem do Bukowca drugą częścią szlaku. Na początku zjazd, którego się spodziewaliśmy był trochę płaski z tendencją pod górę, ale w końcu jakoś musieliśmy wytracić wysokość i zaprawdę sposób w jaki to zrobiliśmy był nietuzinkowy. Cały zjazd był bardzo urozmaicony, był stromy zjazd po kamieniach, slalom między drzewami i szybkie zjazdy leśnymi drogami, z niespodziankami typu zwalone drzewa, wciągające błota itp. Generalnie byliśmy bardzo zadowoleni z tego zjazdu. Niestety zjazd dobiegł końca, a my bez większych problemów po 1,5 godzinie wspaniałej zabawy ponownie znaleźliśmy się w Bukowcu, pozostało nam ponownie wjechać po Sakowczyk, a następnie spróbować pobić Vmax na zjeździe do Zawozu. W domkach czekały już na nas stęsnione żony i córki, które zdązyly już spakować większość rzeczy, Bieszczady Family Warktown 2009 dobiegał końca...
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
BieszczadyKomentarze:
Dzięki miszczu za relację!
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Dodaj najbliższy wyjazd »