fiu fiu fiu, to widzę że nowych zabawek przybyło :) wychodzi na to, że każdy miał gpsa na wyjeździe i teraz nie wiadomo kto ma wrzucić tracka? :)
Data: 16.01.2011, niedziela
We wczesny niedzielny poranek spotkaliśmy się tam gdzie zwykle. Pogoda większości osób nie zachęciłaby do opuszczania ciepłych domków, ale my oczywiście pod tym względem mocno różnimy się od statystycznego Polaka. Dla mnie dodatkową motywacją była chęć sprawdzenia świeżo zakupionego Garmina Edge 500. Gdy przyjechałem na miejsce zbiórki okazało się, że również Abdul stał się posiadaczem nawigacji w wydaniu rowerowym. Zapowiadał się więc mały test porównawczy.
Zabawki, zabawkami, ale spotkaliśmy się po to, żeby jeździć na rowerach. Gdy już byliśmy w komplecie, niejako odruchowo ruszyliśmy w stronę Lasku Wolskiego. Mając na uwadze warunki odwilżowe, spodziewaliśmy się mocnego brodzenia w błocie. Z drugiej strony brak śniegu zachęcał do aktywniejszej eksploracji nieutwardzonych ścieżek. I tak, niedojeżdżając nawet na szczyt Alei Waszyngtona odbiliśmy w prawo na zielony szlak, żeby powłóczyć się u podnóży Sikornika. Nie licząc serii powalonych drzew i paru jęzorów lodu na początku ścieżki, jechało się bardzo dobrze i przyjemnie. Dylemat, którędy pod ZOO rozwiązałem autorytarnie, narzucając podjazd asfaltem. W zamian obiecałem, że pod ZOO będziemy jeszcze tego dnia podjeżdżać terenem. W mojej głowie był już wcześniej wymyślony plan złapania tracka Niebieskiego szlaku okrężnego, drugiego najdłuższego szlaku w Lasku, który nomen omen jest przez nas raczej pomijany. Najpierw jednak musieliśmy się dostać pod Kopiec Piłsudskiego. Postanowiliśmy nie zatrzymywać się pod ZOO, lecz na szczycie Kopca. Przy okazji, mogliśmy sprawdzić poprawność pomiaru wysokości w GPSach. U mnie ten pomiar w ogóle dziwnie cały dzień działał, ale akurat na Kopcu mieliśmy z Abdulem podobne wskazania 382m npm, co dość dobrze oddawało rzeczywistą wysokość (kopiec ma dokładnie 383,6 m).
Gdy już zaczęliśmy troszkę marznąć, ruszyliśmy w dalszą drogę. Mniej więcej do Polany pod Dębiną szlak ten jest nam dobrze znany, jednak dalszy odcinek był dla nas kompletną zagadką. Ja jechałem tym odcinkiem drugi raz po kilkuletniej przerwie, pozostali nie byli tam nigdy wcześniej. Zdecydowanie było ciekawie. Po kilku zjazdach i podjazdach, trafiliśmy na trawers w poprzek stromego i oczywiście śliskiego zbocza. Rzuciłem do Adbula, że trudno będzie to przejechać i po kilku sekundach szorowałem bokiem po ziemi i po kamieniach. Wypadek ten był dla mnie dość bolesny, ale ucierpiał głównie mój rower. W moim nowiutkim świeżo zaplecionym kole, musiały już wcześniej rozprężyć się niektóre szprychy, i przy silnym uderzeniu obręcz mocno się rozcentrowała. Niestety konieczne było chociaż zgrubne wycentrowanie, bo opona tarła o widełki. Po kilku minutach kręcenia nyplami, mój rower był gotowy do dalszej jazdy.
Od tego miejsca zaczęły się jednak dość strome podjazdy, a my jednak w optymalnej formie jeszcze nie jesteśmy. Było więc trochę podchodzenia, nie bez walki, ale jednak. Potem był jeszcze jeden kawałek zjazdu, który jakoś szybko się skończył i ostatni odcinek pod górę do ZOO. Znów było to nieco ponad nasze siły i buty poszły w ruch. Tak czy owak, cały niebieski szlak przebyliśmy i pozostał nam tylko jeden problem do rozwiązania. Jaki wybrać zjazd, żeby mocnym akcentem zakończyć ten wyjazd. Padło na żółty szlak do Przegorzał – swego czasu nasz ulubiony. Ruszyliśmy szybko i po paru minutach byliśmy już na dole. Zanim się rozjechaliśmy do domów, zeszło nam kilkanaście minut na rozmowach na różne tematy. Wygodniej było, by gdzieś usiąść przy piwie, ale tak naprawdę wszyscy spieszyli się do domów...
Lasek Wolski na żółto i na niebiesko
Trasa: MG - niebieski dookoła lasku wolskiego - żółty do Przegorzał - domki
Dystans: 42 km
Przewyższenia: 614 m
Rowerzystów: 3
Gleb: 1
Gum: 0
Korzystając z odwilży i naszych nowych GPS pojechaliśmy do Lasku Wolskiego na nowo odkrywać zapomniane szlaki.Dystans: 42 km
Przewyższenia: 614 m
Rowerzystów: 3
Gleb: 1
Gum: 0
We wczesny niedzielny poranek spotkaliśmy się tam gdzie zwykle. Pogoda większości osób nie zachęciłaby do opuszczania ciepłych domków, ale my oczywiście pod tym względem mocno różnimy się od statystycznego Polaka. Dla mnie dodatkową motywacją była chęć sprawdzenia świeżo zakupionego Garmina Edge 500. Gdy przyjechałem na miejsce zbiórki okazało się, że również Abdul stał się posiadaczem nawigacji w wydaniu rowerowym. Zapowiadał się więc mały test porównawczy.
Zabawki, zabawkami, ale spotkaliśmy się po to, żeby jeździć na rowerach. Gdy już byliśmy w komplecie, niejako odruchowo ruszyliśmy w stronę Lasku Wolskiego. Mając na uwadze warunki odwilżowe, spodziewaliśmy się mocnego brodzenia w błocie. Z drugiej strony brak śniegu zachęcał do aktywniejszej eksploracji nieutwardzonych ścieżek. I tak, niedojeżdżając nawet na szczyt Alei Waszyngtona odbiliśmy w prawo na zielony szlak, żeby powłóczyć się u podnóży Sikornika. Nie licząc serii powalonych drzew i paru jęzorów lodu na początku ścieżki, jechało się bardzo dobrze i przyjemnie. Dylemat, którędy pod ZOO rozwiązałem autorytarnie, narzucając podjazd asfaltem. W zamian obiecałem, że pod ZOO będziemy jeszcze tego dnia podjeżdżać terenem. W mojej głowie był już wcześniej wymyślony plan złapania tracka Niebieskiego szlaku okrężnego, drugiego najdłuższego szlaku w Lasku, który nomen omen jest przez nas raczej pomijany. Najpierw jednak musieliśmy się dostać pod Kopiec Piłsudskiego. Postanowiliśmy nie zatrzymywać się pod ZOO, lecz na szczycie Kopca. Przy okazji, mogliśmy sprawdzić poprawność pomiaru wysokości w GPSach. U mnie ten pomiar w ogóle dziwnie cały dzień działał, ale akurat na Kopcu mieliśmy z Abdulem podobne wskazania 382m npm, co dość dobrze oddawało rzeczywistą wysokość (kopiec ma dokładnie 383,6 m).
Gdy już zaczęliśmy troszkę marznąć, ruszyliśmy w dalszą drogę. Mniej więcej do Polany pod Dębiną szlak ten jest nam dobrze znany, jednak dalszy odcinek był dla nas kompletną zagadką. Ja jechałem tym odcinkiem drugi raz po kilkuletniej przerwie, pozostali nie byli tam nigdy wcześniej. Zdecydowanie było ciekawie. Po kilku zjazdach i podjazdach, trafiliśmy na trawers w poprzek stromego i oczywiście śliskiego zbocza. Rzuciłem do Adbula, że trudno będzie to przejechać i po kilku sekundach szorowałem bokiem po ziemi i po kamieniach. Wypadek ten był dla mnie dość bolesny, ale ucierpiał głównie mój rower. W moim nowiutkim świeżo zaplecionym kole, musiały już wcześniej rozprężyć się niektóre szprychy, i przy silnym uderzeniu obręcz mocno się rozcentrowała. Niestety konieczne było chociaż zgrubne wycentrowanie, bo opona tarła o widełki. Po kilku minutach kręcenia nyplami, mój rower był gotowy do dalszej jazdy.
Od tego miejsca zaczęły się jednak dość strome podjazdy, a my jednak w optymalnej formie jeszcze nie jesteśmy. Było więc trochę podchodzenia, nie bez walki, ale jednak. Potem był jeszcze jeden kawałek zjazdu, który jakoś szybko się skończył i ostatni odcinek pod górę do ZOO. Znów było to nieco ponad nasze siły i buty poszły w ruch. Tak czy owak, cały niebieski szlak przebyliśmy i pozostał nam tylko jeden problem do rozwiązania. Jaki wybrać zjazd, żeby mocnym akcentem zakończyć ten wyjazd. Padło na żółty szlak do Przegorzał – swego czasu nasz ulubiony. Ruszyliśmy szybko i po paru minutach byliśmy już na dole. Zanim się rozjechaliśmy do domów, zeszło nam kilkanaście minut na rozmowach na różne tematy. Wygodniej było, by gdzieś usiąść przy piwie, ale tak naprawdę wszyscy spieszyli się do domów...
Zdjęcia:
Tagi:
gps Lasek WolskiKomentarze:
gleba chyba taka dość? :)
Abdul, gratuluje pozycji lidera! :)
Abdul, gratuluje pozycji lidera! :)
A dzięki, może do pierwszych maratonów ją jakoś utrzymam :)
Fajna i szybka relacja z gadżeciarskiego wyjazdu :)
Dokładnością pomiaru wysokości mój Pentagram wyraźnie uległ Waszym zabawkom, wskazując na kopcu 420m
Dokładnością pomiaru wysokości mój Pentagram wyraźnie uległ Waszym zabawkom, wskazując na kopcu 420m
Po prostu Sara jesteś najwyższy :) Fajna relacyjka :)
Miszczu się powoli rozpędza. Masz jakieś jeszcze relacje w zanadrzu? :) PS: Poprawiłem wysokość KP a co do podchodzenia to ja kojarzę tylko te kawałki gdzie nie było trakcji ;P
Aktualnie z wyjazdów na których, byłem relacji nie mają jeszcze zeszłoroczne maratony w Krynicy i Krakowie. Do maratonu w Krakowie planuję przysiąść dziś w pociągu (jadę do Rzeszowa), więc pewnie za kilka dni może się pojawić (a może nie;)
Jeśli rozumiesz 2010 jako zeszłoroczne to się nie musisz śpieszyć :P ;)
A jak wszystkie wyjazdy na ktorych byles beda mialy relacje, to zabierzesz sie za te na ktorych Cie nie bylo? :) To by bylo niezle wyzwanie :)
Jak napisze relacje, to może potem zacznę więcej jeżdzić:)
Okej, niech tak będzie :)
Komin a co z Twoim poprzednim gadżetem? spotkanie z podłożem czy "cuś"?
...chociaż ja dobrze wspominam azymuty w Twoim i Azara wydaniu ;)
...chociaż ja dobrze wspominam azymuty w Twoim i Azara wydaniu ;)
Poprzedni gadżet dokanał swojego technicznego żywota. Po tym jak kompletnie zalał się wodą pod Tatrami i przestał pokazywać wysokość, ostatnio gubił sygnał satelitów. W związku z tym zdecydowałem się go rozebrać. Ostatnio przywracał go do zdrowia Abdul, ale pełnej sprawności już nie odzyskał. Będę go niedługo znów testował, zobaczymy na ile jeszcze będzie się mógł przydać. Przy okazji planuję napisanie testu porównawczego obu modeli.
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »