ale fotke Julce to już chyba musisz zmienić :)
Wyjazd wielodniowy:
17.08.2015 (poniedziałek) - 22.08.2015 (sobota)
Dzięki uprzejmości Państwa Dziobaków kolejna edycja Family Warktown zagościła w Sielpii Wielkiej w woj. Świętokrzyskim. Ta szerzej nieznana miejscówka posiada wszelkie potrzebne atrakcje aby zapewnić całej rodzinie zajęcia na tydzień i więcej.
Oczywiście miszczu jak tylko ściągnął rowery z auta od razu ruszył w świat na dwóch kółkach. Nasza pierwsza trasa prowadziła do Piekła. Nazwa trochę trafna była, bo lekkim piekłem było zmaganie się z piaskami. Zwłaszacza dla dzieciaków, które wcześniej rowerem w terenie wiele nie jeździły, ale kilka wskazówek technicznych i ojcowska motywacja sprawiły że Antek i Julia dawali radę i tak jakoś dojechaliśmy do Piekła. Swoją drogą, gdy mój Garmin wyświetlił mi komunikat " Jedziesz do Piekło" poczułem się dziwnie. Następnie podjechaliśmy do pobliskich piekielnych skałek. Wieść gminna głosi, że jak się chodzi/tupie po tych skałach do dudnią, bo pod spodem czorty mają swoją siedzibę. Jakoś to dudnienie nie bardzo mogliśmy uzyskać, może przez suszę? W każdym razie dzieciaki pobiegały po skałkach, miszczu popróbował po nich troszkę pojeździć, potem zjedliśmy prowiant i udaliśmy się w drogę powrotną. Trasę miszczu wyznaczał na bieżąco z GPSa i kierując się swoim niezawodnym zmysłem azymutu. GPS trasy drogą miszcza wyznaczać nie chciał. Po przejechaniu paru killometrów bardzo piaszczystą drogą, całe szczęście było lekko w dół i dało się w miarę jechać, dotarliśmy nad rzekę. Tu wyjaśniło się dlaczego Garmin nie chciał wysnaczyć trasy, bo nie było mostu, tylko bród. Całe szczęście familijna ekipa potraktowała to jako dobrą atrakcję i szybko przeprawiliśmy się na drugą stronę. Dwa kilometry dalej trafiliśmy na duże rozlewisko/bagno które powstało w poprzek drogi. Uznaliśmy że dość już atracji, zwłaszcza że zbliżał się wieczór i zawróciliśmy kawałek żeby bez dalszych przygód dojechać do domku szlakiem Nordic Walking. Swoją drogą ciekawe czemu łażenie z kijkami wymaga innych szlaków niż łażenie bez kijków?
Kolejne dni upłynęły nam na plażingu, kajakarstwie, grillowaniu, spróbowaliśmy też atrakcji parku linowego oraz odwiedziliśmy stadninę - był chill out. W końcu nadeszła pora na drugą wyprawę rowerową.
Plan był prosty. Pojedzmy w dół rzeki pieszym szlakiem, który idzie koło domu, a potem jakoś się wróci. Jak pomyśleli tak zrobili. Na początku znów walczyliśmy trochę z piaskiem i dzieciaki trochę marudziły, ale ostatecznie szlak przeszedł w piękną leśną ścieżkę, czasem zaglądającą nad rzekę. Było też sporo jeżyn, które skutecznie nas spowalniały, czasami bardziej niż piaski. Ogólnie szlak był pusty i dobrze oznakowany. Droga powrotna była okazją do sprawdzenia ile warta jest mapa wgrana w moim GPSie. Trzeba przyznać, że wszystkimi pokazanymi drogami udało nam się przejechać i sprawnie dotarliśmy spowrotem do Sielpii. W drodze powrotnej zdarzyły się dwie rzeczy godne uwagi. Po pierwsze Abdule po długich poszukiwaniach wypatrzyli w końcu grzyba. Był na prawdę spory, jednak został uznany za nie pewny i posostawiony na miejscu. Druga rzecz to gleba miszcza, która wbrew oczekiwaniom licznej publiczności tym razem była zwyczajnym zagapieniem się. Po wjechaniu przednim kołem w piasek spowodowało brutalnie szybkie wywrócenie miszcza, który to nawet nie zdążył się wypiąć. Było ał, zostało odnotowane w statystykach i tyle.
Do Sielpii dotarliśmy tak sprawnie, że została jeszcze godzina do zachodu słońca. Szprychowe wyjadacze postanowiły wykorzystać tę okazję na dodatkowe objechanie okolicy. Po szybkie analizie mapy wywieszonej w Sielpii wybraliśmy 13,5 km trasę Nordic Walking, którą przejechaliśmy z wielką radością i bez żadnych niespodziewanych przygód. Znów było sporo piasku, jednak w większości łatwego do objechania, troszkę ładnych widoków i kilka bardziej wymagających single tracków na koniec. W każdym razie wróciliśmy bardzo zadowoleni, tym bardziej że na ognisku już grzały się kiełbasy:)
Cały pobyt w Sielpii wszyscy uznali za bardzo udany, szczególnie więc dziekujemy z tego miejsca miłym gospodarzom! Chcielibyśmy również z tego miejsca wyrazić uznanie dla Antka i Julki, którzy dali radę!! Kto był na jakiejkolwiek szprychowej wycieczce wie że nie ma letko.
Sielpia Family Warktown
Ten wyjazd znalazł się na 6. miejscu w rankingu najlepszych wyjazdów w sezonie 2015
Trasa: Sielpia Wielka - Piekło Sielpia Wielka - Jacentów - Sielpia Wlk. - Czerwony Szlak Nordic Walking
Dystans: 45 km
Przewyższenia: 229 m
Rowerzystów: 7
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Rodzinne szprychowe wakacje jak zwykle gwarantowały moc atrakcj:i wodnych, linowych, grillowych i oczywiście rowerowych. A Miszczu zadbał o to żeby family za lekkie nie było, urządzając ostre ćwiczenia z techniki jazdy po piachuTrasa: Sielpia Wielka - Piekło Sielpia Wielka - Jacentów - Sielpia Wlk. - Czerwony Szlak Nordic Walking
Dystans: 45 km
Przewyższenia: 229 m
Rowerzystów: 7
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Dzięki uprzejmości Państwa Dziobaków kolejna edycja Family Warktown zagościła w Sielpii Wielkiej w woj. Świętokrzyskim. Ta szerzej nieznana miejscówka posiada wszelkie potrzebne atrakcje aby zapewnić całej rodzinie zajęcia na tydzień i więcej.
Oczywiście miszczu jak tylko ściągnął rowery z auta od razu ruszył w świat na dwóch kółkach. Nasza pierwsza trasa prowadziła do Piekła. Nazwa trochę trafna była, bo lekkim piekłem było zmaganie się z piaskami. Zwłaszacza dla dzieciaków, które wcześniej rowerem w terenie wiele nie jeździły, ale kilka wskazówek technicznych i ojcowska motywacja sprawiły że Antek i Julia dawali radę i tak jakoś dojechaliśmy do Piekła. Swoją drogą, gdy mój Garmin wyświetlił mi komunikat " Jedziesz do Piekło" poczułem się dziwnie. Następnie podjechaliśmy do pobliskich piekielnych skałek. Wieść gminna głosi, że jak się chodzi/tupie po tych skałach do dudnią, bo pod spodem czorty mają swoją siedzibę. Jakoś to dudnienie nie bardzo mogliśmy uzyskać, może przez suszę? W każdym razie dzieciaki pobiegały po skałkach, miszczu popróbował po nich troszkę pojeździć, potem zjedliśmy prowiant i udaliśmy się w drogę powrotną. Trasę miszczu wyznaczał na bieżąco z GPSa i kierując się swoim niezawodnym zmysłem azymutu. GPS trasy drogą miszcza wyznaczać nie chciał. Po przejechaniu paru killometrów bardzo piaszczystą drogą, całe szczęście było lekko w dół i dało się w miarę jechać, dotarliśmy nad rzekę. Tu wyjaśniło się dlaczego Garmin nie chciał wysnaczyć trasy, bo nie było mostu, tylko bród. Całe szczęście familijna ekipa potraktowała to jako dobrą atrakcję i szybko przeprawiliśmy się na drugą stronę. Dwa kilometry dalej trafiliśmy na duże rozlewisko/bagno które powstało w poprzek drogi. Uznaliśmy że dość już atracji, zwłaszcza że zbliżał się wieczór i zawróciliśmy kawałek żeby bez dalszych przygód dojechać do domku szlakiem Nordic Walking. Swoją drogą ciekawe czemu łażenie z kijkami wymaga innych szlaków niż łażenie bez kijków?
Kolejne dni upłynęły nam na plażingu, kajakarstwie, grillowaniu, spróbowaliśmy też atrakcji parku linowego oraz odwiedziliśmy stadninę - był chill out. W końcu nadeszła pora na drugą wyprawę rowerową.
Plan był prosty. Pojedzmy w dół rzeki pieszym szlakiem, który idzie koło domu, a potem jakoś się wróci. Jak pomyśleli tak zrobili. Na początku znów walczyliśmy trochę z piaskiem i dzieciaki trochę marudziły, ale ostatecznie szlak przeszedł w piękną leśną ścieżkę, czasem zaglądającą nad rzekę. Było też sporo jeżyn, które skutecznie nas spowalniały, czasami bardziej niż piaski. Ogólnie szlak był pusty i dobrze oznakowany. Droga powrotna była okazją do sprawdzenia ile warta jest mapa wgrana w moim GPSie. Trzeba przyznać, że wszystkimi pokazanymi drogami udało nam się przejechać i sprawnie dotarliśmy spowrotem do Sielpii. W drodze powrotnej zdarzyły się dwie rzeczy godne uwagi. Po pierwsze Abdule po długich poszukiwaniach wypatrzyli w końcu grzyba. Był na prawdę spory, jednak został uznany za nie pewny i posostawiony na miejscu. Druga rzecz to gleba miszcza, która wbrew oczekiwaniom licznej publiczności tym razem była zwyczajnym zagapieniem się. Po wjechaniu przednim kołem w piasek spowodowało brutalnie szybkie wywrócenie miszcza, który to nawet nie zdążył się wypiąć. Było ał, zostało odnotowane w statystykach i tyle.
Do Sielpii dotarliśmy tak sprawnie, że została jeszcze godzina do zachodu słońca. Szprychowe wyjadacze postanowiły wykorzystać tę okazję na dodatkowe objechanie okolicy. Po szybkie analizie mapy wywieszonej w Sielpii wybraliśmy 13,5 km trasę Nordic Walking, którą przejechaliśmy z wielką radością i bez żadnych niespodziewanych przygód. Znów było sporo piasku, jednak w większości łatwego do objechania, troszkę ładnych widoków i kilka bardziej wymagających single tracków na koniec. W każdym razie wróciliśmy bardzo zadowoleni, tym bardziej że na ognisku już grzały się kiełbasy:)
Cały pobyt w Sielpii wszyscy uznali za bardzo udany, szczególnie więc dziekujemy z tego miejsca miłym gospodarzom! Chcielibyśmy również z tego miejsca wyrazić uznanie dla Antka i Julki, którzy dali radę!! Kto był na jakiejkolwiek szprychowej wycieczce wie że nie ma letko.
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
Sielpia Piekło świętokrzyskieKomentarze:
Ale, że Miszczu i gleba...? :)To musiało być coś, bo jak Miszczu wyglebi to z przytupem!
Tym razem był wyjątek w tej jakże widowiskowej regule...:/ sie miszczu po prostu zagadał, zagapił i bach w piach. Ot cała historia.
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »