Data: 26.08.2005, piątek
O masie krytycznej wszyscy już od dawna słyszeli (w rowerowym gronie :). Wiadomo było, że gdzieś tam jest co miesiąc organizowana i jakie są jej cele. Różne były też do niej ustosunkowania. Jedni uważają ją zą głupie robienie zamieszania w mieści, a inni za mądre robienie zamieszania w mieście :) Ale ciężko wyrobić sobie opinię o czymś, czego się nie zna, więc zawsze chciałem pojechać na mase i zobaczyć ją od środka.
Miłą informacją było, gdy gdzieś koło czerwca pojawiły się plakaty, że masa będzie wreszcie orgazniowana w Krakowie. Tak się jednak jakoś ciągle składało, że w ostatni piątek miesiąca, jakoś nikt nie mógł przyjechać. To z powodów sesyjnych, to z wakacyjnych. W końcu jednak przyszedł sierpień i ludzie się pozjeżdżali do Krakowa. Warczące Szprychy mogły stawić się na masie krytycznej :)
Spotkaliśmy się pod Słowackim, w dość obfitym składzie. Jedni w cywilu, inni "na obcisło" :) Zaczęło się od tego, że Buli przyjechał lekko spóźniony i rozjuszony gdyż w drodze na mase złapała go jedna z naszych ulubionych służb czyli straż miejska. Powodem był brak lampek przypiętych do roweru - lampki jednak były, z tym że w plecaku i każdej chwili, w razie potrzeby, mogły zostać przypięte do plecaka. Z tego co pamietam, Buli zaliczył pouczenie :) Cóż... straż miejską pozdrawiamy :) Warto jeszcze zauważyć, że oczywiście było zupełnie jasno :)
Gdy już zebraliśmy sie wszyscy podjechaliśmy pod Adasia, gdzie krążyła większa niż zazwyczaj liczba rowerzystów. Choć bardzo tłumnie nie było. Ale poczekaliśmy jeszcze kilkanaście minut i liczba rowerów znacznie wzrosła :) Zakres rożnorodności rowerów był ogromny. Mniej wiecej od 50zł do 5000zł :) I ruszliśmy! Cały rynek nagle rozdźwięczał od dzwonków, trąbek, gwizdków, pikawek i wszystkiego co wydawało jakikolwiek dźwięk :) Co poniektórzy, np. ja, bardzo żałowali, że ich rowery nie były wysposażone w jakiś wydawcz dźwieków :) Skierowaliśmy się na Grodzką, dalej Stradom i Dietla. Reakcje ludzi na taką ilość rowerów były raczej bardzo pozytwne :) Ludzie nas pozdrawiali, machali nam :) Nie wiem jak wygladała sprawa z tyłu naszej kolumny, gdzię dochodziło do zetknięcią rowerów z samochodami. Obawiam się, oni raczej nam wymachiwali :) No ale cóż. Codziennie w Krakowie odbywa się masowy przejazd samochodów przez miasto i wtedy rowerzystom też nie jest tak wesoło. Ale piątek ostatniego miesiąca należy do nas :)
I tak nasza wesoła gromada rowerów toczyła się dalej przez miasto. Mieliśmy niepowtarzalną okazję jechać lewym pasem na alejach :) W pewnym momencie, w niewiadomych okolicznościach Komin dostał pomidorem w ramię :) Niestety ani on, ani nikt inny nie wie od kogo, dlaczego i w ogóle o co chodzi. Ale myśle że warto to zaznaczyć :)
I tak po kilkunastu kilometrach zawineliśmy z powrotem na rynek, gdzie pod Adasiem wszyscy dostali podziękowania za uczestnictwo i masie i zostali zaproszeni na następną. Dostaliśmy nawet sympatyczne naklejki - Kraków miastem rowerów :) Po czym rozjechaliśmy się do domów - gdzie jechało się już jak zazwyczaj - wśród masie samochodów :) Co poniektórzy, który nazwisk dla przyzwoitości nie będę wymieniał, postanowili jeszcze zaznaczyć obecność masy krytycznej w krakowskich knajpach :)
Generalne wrażenia po masie były bardzo pozytywne. Miło by było gdyby kiedyś w Krakowie była tak sensownie rozwinięta infrastuktura scieżek rowerowych oraz tak rozwinięta kultura kierowców aby każdy mogł spokojnie i bezpiecznie poruszać się rowerem po mieście. Lecz póki co, pozostaję nam ostatni piątek każdego miesiąca, godzina 18:00 pod Adasiem :)
IV Krakowska Masa Krytyczna
Trasa: Rynek, Grodzka, Stradom, Dietla, Konopnickiej, Aleje (Krasickiego, Mickiewicza, Słowackiego), Długa, Dunajewskiego, Franciszkańska, Grodzka, Rynek
Dystans: 21 km
Rowerzystów: 9
Gleb: 0
Gum: 0
Dystans: 21 km
Rowerzystów: 9
Gleb: 0
Gum: 0
O masie krytycznej wszyscy już od dawna słyszeli (w rowerowym gronie :). Wiadomo było, że gdzieś tam jest co miesiąc organizowana i jakie są jej cele. Różne były też do niej ustosunkowania. Jedni uważają ją zą głupie robienie zamieszania w mieści, a inni za mądre robienie zamieszania w mieście :) Ale ciężko wyrobić sobie opinię o czymś, czego się nie zna, więc zawsze chciałem pojechać na mase i zobaczyć ją od środka.
Miłą informacją było, gdy gdzieś koło czerwca pojawiły się plakaty, że masa będzie wreszcie orgazniowana w Krakowie. Tak się jednak jakoś ciągle składało, że w ostatni piątek miesiąca, jakoś nikt nie mógł przyjechać. To z powodów sesyjnych, to z wakacyjnych. W końcu jednak przyszedł sierpień i ludzie się pozjeżdżali do Krakowa. Warczące Szprychy mogły stawić się na masie krytycznej :)
Spotkaliśmy się pod Słowackim, w dość obfitym składzie. Jedni w cywilu, inni "na obcisło" :) Zaczęło się od tego, że Buli przyjechał lekko spóźniony i rozjuszony gdyż w drodze na mase złapała go jedna z naszych ulubionych służb czyli straż miejska. Powodem był brak lampek przypiętych do roweru - lampki jednak były, z tym że w plecaku i każdej chwili, w razie potrzeby, mogły zostać przypięte do plecaka. Z tego co pamietam, Buli zaliczył pouczenie :) Cóż... straż miejską pozdrawiamy :) Warto jeszcze zauważyć, że oczywiście było zupełnie jasno :)
Gdy już zebraliśmy sie wszyscy podjechaliśmy pod Adasia, gdzie krążyła większa niż zazwyczaj liczba rowerzystów. Choć bardzo tłumnie nie było. Ale poczekaliśmy jeszcze kilkanaście minut i liczba rowerów znacznie wzrosła :) Zakres rożnorodności rowerów był ogromny. Mniej wiecej od 50zł do 5000zł :) I ruszliśmy! Cały rynek nagle rozdźwięczał od dzwonków, trąbek, gwizdków, pikawek i wszystkiego co wydawało jakikolwiek dźwięk :) Co poniektórzy, np. ja, bardzo żałowali, że ich rowery nie były wysposażone w jakiś wydawcz dźwieków :) Skierowaliśmy się na Grodzką, dalej Stradom i Dietla. Reakcje ludzi na taką ilość rowerów były raczej bardzo pozytwne :) Ludzie nas pozdrawiali, machali nam :) Nie wiem jak wygladała sprawa z tyłu naszej kolumny, gdzię dochodziło do zetknięcią rowerów z samochodami. Obawiam się, oni raczej nam wymachiwali :) No ale cóż. Codziennie w Krakowie odbywa się masowy przejazd samochodów przez miasto i wtedy rowerzystom też nie jest tak wesoło. Ale piątek ostatniego miesiąca należy do nas :)
I tak nasza wesoła gromada rowerów toczyła się dalej przez miasto. Mieliśmy niepowtarzalną okazję jechać lewym pasem na alejach :) W pewnym momencie, w niewiadomych okolicznościach Komin dostał pomidorem w ramię :) Niestety ani on, ani nikt inny nie wie od kogo, dlaczego i w ogóle o co chodzi. Ale myśle że warto to zaznaczyć :)
I tak po kilkunastu kilometrach zawineliśmy z powrotem na rynek, gdzie pod Adasiem wszyscy dostali podziękowania za uczestnictwo i masie i zostali zaproszeni na następną. Dostaliśmy nawet sympatyczne naklejki - Kraków miastem rowerów :) Po czym rozjechaliśmy się do domów - gdzie jechało się już jak zazwyczaj - wśród masie samochodów :) Co poniektórzy, który nazwisk dla przyzwoitości nie będę wymieniał, postanowili jeszcze zaznaczyć obecność masy krytycznej w krakowskich knajpach :)
Generalne wrażenia po masie były bardzo pozytywne. Miło by było gdyby kiedyś w Krakowie była tak sensownie rozwinięta infrastuktura scieżek rowerowych oraz tak rozwinięta kultura kierowców aby każdy mogł spokojnie i bezpiecznie poruszać się rowerem po mieście. Lecz póki co, pozostaję nam ostatni piątek każdego miesiąca, godzina 18:00 pod Adasiem :)
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
brakKomentarze:
brakDodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »