bajerancki jest ten rajd :) za rok też pojedziemy :)
Data: 25.04.2009, sobota
Choć ze względu na odmienny charakter imprezy nie powinno się jej porównywać z maratonem krakowskim, to szczególnie na starcie nie sposób uniknąć skojarzeń łączących rajd rekreacyjny z wyścigiem. Oba zaczynają się na Błoniach i przyciągają tłumy. W tegorocznym rajdzie wzięło udział prawie 800 osób – mniej więcej tylu uczestników ściga się na najpopularniejszym dystansie MEGA w maratonach krakowskich! To bardzo dużo szczególnie, że nikt na rajdzie nie mierzy czasu, jedzie się tylko dla idei (i gratisowej grochówki;)). Z tego powodu organizatorzy oszczędzili uczestnikom wyczerpującej rundy honorowej po murawie Błoń, zamiast tego ekipa ruszyła z asfaltowej alejki na rogu 3 Maja z Piastowską, wprost na ulicę Mydlnicką, którą i na maratonach jedzie się wraz z pędzącym tłumem, generującym hałas jak podczas nalotu bombowego wskutek kontaktu agresywnych bieżników opon z asfaltem. Tutaj też był tłum, ale tak nie pędził i nie wszyscy mieli tak agresywne bieżniki;)
Za to impreza była dzięki temu bardzo spokojna i relaksująca. Każdy jechał na czym mógł, jak mógł i z kim mógł. Dla niektórych była to impreza bardzo rodzinna i piknikowa, co ładnie ilustruje nagrany przez bikeholików filmik.
Kiedy stawka się zaczęła nieco rozpraszać szprychy podkręciły nieco tempo, ja zaś zostałem nieco z tyłu z Dorotką nękaną przez świeży, nie do końca jeszcze ułożony napęd. Towarzyszył nam Krzysiek. W połowie trasy stwierdziłem, że jednak trzeba jeszcze temu napędowi trochę pomóc i zamieniłem się na kilka kilometrów z Dorotką rowerami, by przystając co kawałek i regulując poprawić jakość pracy na tyle, by zaspokiła wymagającą użytkowniczkę;) Misja się powiodła, więc i my mogliśmy nieco podkręcić tempo. Szprych już jednak nie mieliśmy szans dogonić, ale pchała nas do przodu myśl o załapaniu się na grochówkę, no i radość z jazdy przy tak ładnej pogodzie po leśnych alejkach i drogach gruntowych, w dodatku po znanych mi bardzo dobrze terenach.
Na zlokalizowanj w Zespole Pałacowo-Parkowym w Młoszowej mecie, nie zabrakło na szczęście ani Szprych, ani grochóweczki. Ponadto w pakiecie była buteleczka wody mineralnej, stąd Cisowianka w tytule, by nie było kolizji nazw z zeszłoroczną edycją. Tak naprawdę marka tej wody była chyba inna, ale nie pomnę jej teraz. Zupka przegryzana pieczywkiem smakowała wyśmienicie, a porajdową siestę umilało przymierzanie demonstracyjnych wersji koszulek od planowanego dostawcy warczących wdzianek i dyskusje na tematy rowerowe.
Większość Szprych nie mogła sobie pozwolić na czekanie na kończący imprezę konkurs i wróciła do Krakowa modyfikując trasę o piękny podjazd Zimnym Dołem. Ja jednak z Dorotką, Rafałem i Krzyśkiem pokręciliśmy się po okolicy, po czym wróciliśmy sprawdzić, czy aby czegoś nie wygraliśmy. Niestety nie:(
Czas więc było wracać – najpierw we czwórkę, potem oddzieliłem się z Dorotką, bo planowaliśmy jeszcze tego dnia wstąpić do Baczyna, a później Bolechowic, co nie pokrywało się z planami Krzyśka i Rafała.
Rekreacyjny rajd rowerowy Kraków-Trzebinia jest świetną ilustracją rosnącej popularności kolarstwa. W dodatku, co niezmiernie cieszy, na każdym poziomie. To miłe, że pojawiła się impreza, która jak magnes przyciąga pełen przekrój miłośników dwóch kółek – od tych szukających wyłącznie rekreacji, po tych, dla których rekreacja to relaks pomiędzy cięższymi treningami. Jeżeli za rok odbędzie się edycja VII, Szprych z pewnością tam nie zabraknie.
100 km z przerwą na Cisowiankę ;)
Trasa: Greenway'em z Błoni do Trzebini
Dystans: 105 km
Przewyższenia: 446 m
Rowerzystów: 8
Gleb: 0
Gum: 0
Po raz drugi z rzędu wybór trasy na pierwszą setkę w sezonie padł na tą wyznaczoną na potrzeby rekreacyjnego rajdu rowerowego Kraków-Trzebinia. Piękna pogoda, przyjazna nie do końca jeszcze rozkręconym nogom trasa i wizja pysznej grochówki na mecie... nie mogło nas tam zabraknąć.Dystans: 105 km
Przewyższenia: 446 m
Rowerzystów: 8
Gleb: 0
Gum: 0
Choć ze względu na odmienny charakter imprezy nie powinno się jej porównywać z maratonem krakowskim, to szczególnie na starcie nie sposób uniknąć skojarzeń łączących rajd rekreacyjny z wyścigiem. Oba zaczynają się na Błoniach i przyciągają tłumy. W tegorocznym rajdzie wzięło udział prawie 800 osób – mniej więcej tylu uczestników ściga się na najpopularniejszym dystansie MEGA w maratonach krakowskich! To bardzo dużo szczególnie, że nikt na rajdzie nie mierzy czasu, jedzie się tylko dla idei (i gratisowej grochówki;)). Z tego powodu organizatorzy oszczędzili uczestnikom wyczerpującej rundy honorowej po murawie Błoń, zamiast tego ekipa ruszyła z asfaltowej alejki na rogu 3 Maja z Piastowską, wprost na ulicę Mydlnicką, którą i na maratonach jedzie się wraz z pędzącym tłumem, generującym hałas jak podczas nalotu bombowego wskutek kontaktu agresywnych bieżników opon z asfaltem. Tutaj też był tłum, ale tak nie pędził i nie wszyscy mieli tak agresywne bieżniki;)
Za to impreza była dzięki temu bardzo spokojna i relaksująca. Każdy jechał na czym mógł, jak mógł i z kim mógł. Dla niektórych była to impreza bardzo rodzinna i piknikowa, co ładnie ilustruje nagrany przez bikeholików filmik.
Kiedy stawka się zaczęła nieco rozpraszać szprychy podkręciły nieco tempo, ja zaś zostałem nieco z tyłu z Dorotką nękaną przez świeży, nie do końca jeszcze ułożony napęd. Towarzyszył nam Krzysiek. W połowie trasy stwierdziłem, że jednak trzeba jeszcze temu napędowi trochę pomóc i zamieniłem się na kilka kilometrów z Dorotką rowerami, by przystając co kawałek i regulując poprawić jakość pracy na tyle, by zaspokiła wymagającą użytkowniczkę;) Misja się powiodła, więc i my mogliśmy nieco podkręcić tempo. Szprych już jednak nie mieliśmy szans dogonić, ale pchała nas do przodu myśl o załapaniu się na grochówkę, no i radość z jazdy przy tak ładnej pogodzie po leśnych alejkach i drogach gruntowych, w dodatku po znanych mi bardzo dobrze terenach.
Na zlokalizowanj w Zespole Pałacowo-Parkowym w Młoszowej mecie, nie zabrakło na szczęście ani Szprych, ani grochóweczki. Ponadto w pakiecie była buteleczka wody mineralnej, stąd Cisowianka w tytule, by nie było kolizji nazw z zeszłoroczną edycją. Tak naprawdę marka tej wody była chyba inna, ale nie pomnę jej teraz. Zupka przegryzana pieczywkiem smakowała wyśmienicie, a porajdową siestę umilało przymierzanie demonstracyjnych wersji koszulek od planowanego dostawcy warczących wdzianek i dyskusje na tematy rowerowe.
Większość Szprych nie mogła sobie pozwolić na czekanie na kończący imprezę konkurs i wróciła do Krakowa modyfikując trasę o piękny podjazd Zimnym Dołem. Ja jednak z Dorotką, Rafałem i Krzyśkiem pokręciliśmy się po okolicy, po czym wróciliśmy sprawdzić, czy aby czegoś nie wygraliśmy. Niestety nie:(
Czas więc było wracać – najpierw we czwórkę, potem oddzieliłem się z Dorotką, bo planowaliśmy jeszcze tego dnia wstąpić do Baczyna, a później Bolechowic, co nie pokrywało się z planami Krzyśka i Rafała.
Rekreacyjny rajd rowerowy Kraków-Trzebinia jest świetną ilustracją rosnącej popularności kolarstwa. W dodatku, co niezmiernie cieszy, na każdym poziomie. To miłe, że pojawiła się impreza, która jak magnes przyciąga pełen przekrój miłośników dwóch kółek – od tych szukających wyłącznie rekreacji, po tych, dla których rekreacja to relaks pomiędzy cięższymi treningami. Jeżeli za rok odbędzie się edycja VII, Szprych z pewnością tam nie zabraknie.
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
Trzebinia Szlak GreenwaysDodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »