Wyjazd wielodniowy: 27.05.2007 (niedziela) - 28.05.2007 (poniedziałek)

Wyjazd kawalerski

Ten wyjazd znalazł się na 2. miejscu w rankingu najlepszych wyjazdów w sezonie 2007

Trasa: Krościenko - Radziejowa (1262 m.n.p.m) - Cyrla, Cyrla - Wąwóz Homole - Krościenko
Dystans: 80 km
Rowerzystów: 7
Gleb: 16
Gum: 4
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Wyjazd górski
Wyjazd kawalerski - to wyjazd wyjątkowy. Jednak ten wyjazd kawalerski, był zdecydowanie ponad wyjątkowy :) Po pierwsze, zapoczątkował on tradycję wyjazdów kawalerskich. Ponad to, jako jedyny był dwudniowy, obfitował w wysoką frekwencje i trasę wymyśliłem ja - Azar :) To musiała być warcząca mieszanka wybuchowa :)




Trasę zaczynaliśmy w Krościenku, kontynuując tym samym czerwony szlak. Nocleg był zaplanowany z rewelacyjnym schronisku na Cyrli. Następnego dnia zjazd do Piwnicznej i szlakiem granicznym do... Wąwozu Homole!




Dojazd do Krościenka poszedł sprawnie, mimo strat w bagażnikach rowerowych :) Autka miały czekały na nas do następnego dnia a sami ruszyliśmy czerwonym szlakiem, rozpoczynając jeden z wielu podjazdów na tym wyjeździe. Podjazd nie był dla nas łagodny, ale jednak jako tako dało się jechać. Już na początku Abdul zaliczył dość nieciekawą awarię. Pękł zacisk od sztycy. Niestety żadnego zapasu nie posiadaliśmy. Abdul jednak nie zamierzał zakończyć wyjazdu zaraz po starcie. Na pomoc przyszła niezawodna - taśma izolacyjna :) Obwijając sztyce kilkunastoma zwojami taśmy, udało się ją zablokować w odpowiednim miejscu ramy. Mimo, że cały system nie był super sztywny ani też regulowany - to wytrzymał do końca wyjazdu. Patent zaliczamy do Szprychowych Patentów - Co zrobić gdy... :)



Po usunięciu awarii wspinaliśmy się dalej, aż dotarliśmy do pierwszego paśnika - schroniska na Przehybie. Trzeba tu jednak dodać - sporo z 500m przewyższeń która było do pokonania, odbyło się za pomocą przysłowiowego - buta.



Na Przehybie, co ciekawe, spotkaliśmy chyba więcej bikerów niż turystów pieszych. Ale jednak nikt nie dotarł tam czerwonym szlakiem ;) W tym miłym towarzystwie, zjedliśmy co było dobrego i ruszyliśmy na pierwsze zjazdy. Stromy i korzeniasty zjazd dał lekcje techniki - a zaraz później piękne widoki. Następnie kolejne wzniesienie... i też nie do końca przejezdne :) Po dotarciu do Wielkiego Rogacza, czekała w końcu nagroda - zjazd do Rytra.



Zjazd był piękny... i tak zjeżdżając, zaczynałem czuć, że nie skończy się bezurazowo :) W którymś momencie, po skoku w solidną kałuże, okazało się, że równowaga została mocno zaburzona i zaliczyłem glebę :) Już blisko Rytra, dość niesympatyczne wyglebił też Wojtek. Na szczęście pozbierał się i dotarliśmy do kolejnego strategicznego punktu - Rytra.



W Rytrze oprócz czasu na jedzonko, był też czas na leczenie poglebowych urazów. Niestety z racji braku wody utlenionej, zainwestowaliśmy w... najtańszą wódkę BOSS :) Nie wiemy czy jest dobra w smaku, ale na własnej skórze przekonałem się, że dezynfekuje rany bezkompromisowo. Filmu z samej akcji dezynfekcyjnej raczej nie odważę się opublikować :)



Został jeszcze ostatni podjazd na Cyrle. Generalnie, każdy już miał dość :) No moze oprócz tytułowego Kawalera :) Pablo postanowił wcześniej oderwać się i pojechał z Bulim czerwonym szlakiem pod Cyrlę. Reszta załogi, gdy dojadła wszystkie drożdżówki, ruszyła za dwójką szprych. Ale tak się dla nas szczęśliwie złożyło, że zgubiliśmy szlak :) I pod Cyrle podjechaliśmy ubitą, twardą drogą, którą to mogliśmy umierając, ale jednak podjeżdżać. Nie może tego powiedzieć Pablos z Bulim, którzy jednak zaliczyli kolejne podejścia tego dnia :) Niewyżyty Buli, czekając na resztę pokręcił się naokoło Cyrli, dodając do statystyk kolejną glebę :)



W końcu jednak wszyscy dotarliśmy do Cyrli. Po całym dniu podjeżdżania... lub też podchodzenia :) czekał na nas cały, wybitny asortyment gastronomiczny schroniska z którego skorzystaliśmy bardzo obficie :) Czas na nocleg i następny dzień.



Trasa na drugi dzień była luźno zaplanowana. Ale po doświadczeniach dnia pierwszego, idea była prosta. Więcej podjeżdżania, mniej podchodzenia :) Czy udało się ją spełnić... chyba nie do końca :)



Z Cyrli udaliśmy się dalej czerwonym szlakiem do Przełęczy Bukowina, przed Halą Pisaną. Na tym podjeździe udało mi się tez zaliczyć coś ciekawego - po lekkich turbulencjach, wbiłem sobie korbę w lewą nogę... co wbrew pozorom wcale nie jest takie proste :)



Zmieniliśmy szlak na żółty, zjazd do Piwnicznej. Zjazd bardzo sympatyczny, zakończony betonowymi płytami. Na początku zjazdu Abdul zaliczył gumę, a niedługo później glebę. Komin, nasza etatowa pielęgniarka, opatrzyła kolanko i zjechaliśmy na sam dół. Wizyta w sklepie, uzupełnienie zapasów i... kolejny podjazd. Na podjeździe grupa się znacznie rozciągnęła. W oddali zaczęło lekko grzmieć, później pojawiła się mżawka, która dość negatywnie wpłynęła na morale. Podjazd niestety powoli zmieniał się w podejście. Sytuacja robiła się dość ciężka, szczególnie dla osoby wymyślającej trasę, gdyż moje zagrożenie rosło z każdym krokiem pod górę :)



Na szczęście deszcz wkrótce odpuścił, a my resztkami sił dotarliśmy do Przełęczy Rozdziela, z której mogliśmy oglądać piękny widok... m.in. na kolejny podejście :) Zaraz za podejściem, czekał nas bardzo techniczny kawałek, wąskimi ścieżkami i wielkimi korzeniami. Wciąż liczyłem, ze mimo ciężkiej i dość kiepsko przejezdnej trasy, jak często bywa - zjazd nam to wynagrodzi. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo się myliłem :)



Dotarliśmy do turystycznego przejścia granicznego przed Wysoką, skąd został tylko zjazd zielonym szlakiem. Zjazd miał ponad 4km, więc zakładałem, że zjedziemy go najdalej w kilkanaście minut. Niestety, nigdy nie byłem wcześniej w Wąwozie Homole :) Bardzo stromy początek, nie pozwalał na zjazd. Później na krótko dało się na chwilę wsiąść i pomknąć w dół... jednak nie na długo. Gdy zaczął się sam wąwóz, niewielu z nas było do śmiechu, a na pewno nie mi :)



Kamienie, wąskie przejścia, śliskie skały (buty SPD wtedy kiepsko trzymają o czym przekonał się Pablo ;), mostki, schody... Zjazd okazał się zejściem... Więcej tu nie chce komentować :)



W końcu zeszliśmy :) Zjedliśmy i popędziliśmy szosą do Krościenka. Szosa na zakończenie, była bardzo miłym akcentem, przypominającym jednak o głównym zastosowaniu roweru - do jazdy, nie do znoszenia ;)



I tak zakończył się pierwszy wyjazd kawalerski. Nikt nie zachował czystego konta gleb. Na 6 osób 12 gleb i 4 gumy... statystyki mówią same za siebie :) Wyjazd każdemu, na pewno mocno zapadł w pamięć. Miejmy nadzieje, że nie tylko z powodu wielu przechodzonych podejść z rowerem :)




Autor relacji:

azari


Uczestnicy:

wojtek_bleble
Wojciech Łazowski
Gleby: 1 Gumy: 1
Pablos pablo
Paweł Wąsala
Gleby: 4
miszczu komin
Przemek Mrozek
Gleby: 2 Gumy: 1
mc
Michał
Gleby: 2
Buli buli
Dominik Grządziel
Gleby: 2
azari
Piotr Idzi
Gleby: 4
abdul
Artur
Gleby: 1 Gumy: 2

Zdjęcia:

Tagi:

Radziejowa Krościenko Cyrla Wąwóz Homole Beskid Sądecki wyjazd kawalerski Pasmo Radziejowej Przehyba Wielki Rogacz

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: