chyba ten track się trochę skopał;)
Data: 8.05.2010, sobota
Początek mają wydaje się być terminem w sam raz żeby zweryfikować przygotowanie do sezonu. Maraton w Zdzieszowicach, jeszcze nie górski, ale na pewno już nie płaski wydaje się być imprezą idealną żeby taką weryfikację przeprowadzić. Dodatkowym argumentem za startem w tej imprezie była pozytywna opinia Azara, który startował tu rok wcześniej. Azar chciał zawalczyć o dobry wynik w połowie stawki, ja ambicje miałem niższe. Bo ostatni miesiąc akurat był dla mnie przerwą w treningach. Byłem za to przygotowany technologicznie, miałem wgrany track z profilem do mojego Garmina i byłem ciekaw co mi to da:)
Z Krakowa wyjechaliśmy dość wcześnie, do Zdzeszowic, mimo że blisko nie są, to większość drogi mieliśmy autostradą. Dojechaliśmy całkiem sprawnie, jeśli nie liczyć jednego skrótu przez las, z którego się wycofaliśmy, a który zaproponowała moja mapa komuterowa. Na miejscu mieliśmy czas spokojnie odebrać numery, zjeść coś i pogawędzić ze znajomymi. Oczywiście startował Buli, bo on ostatnio wszędzie startuje, frekwencję naszego wyjazdu podnosili jeszcze Piter i Karol z Onetu, który jak ja startował na pięknym rowerku GT, z końca XX wieku :)
No i wystartowaliśmy, chyba nawet punktualnie. Na początek czekał nas długi asfaltowy podjazd na Górę Św. Anny, wokół której kręciła się cała trasa maratonu. Słowo kręciła, chyyba najlepiej oddaje trasę, bo gdy popatrzeć na track to można odnieść wrażenie, że wytyczał ją ktoś pijany, ktoś kto błądził po okolicy lub małe dziecko rysując kredkami po mapie. Tym bardziej cieszyłem się, że mam wgrany track. Oczywiście asfaltowe podjazdy są moją najsłabszą stroną i bardzo szybko znalazłem się na samym końcu stawki. Nie przejmowałem się jednak tym wcale. P około 6 km zaczęły się zjazdy i troszkę zacząłem nadrabiać. Niestety jak to bywa na końcu stawki, wszyscy zjeżdżają fatalnie, a nierzadko sprowadzają rowery. Szczytem dla mnie był tekst, który rzuciła jedna z miejscowych zawodniczek, która twierdziła że którąś ze ścieżek nie da się zjeżdżać nawet gdy jest sucho. Z grzeczności go przemilczałem. Trzeba jednak oddać honor, że po ostatnich intensywnych opadach trasa do najłatwiejszych nie należała i często trzeba było się nieźle gimnastykowac na zjazdach, a zwłaszcza na podjazdach w terenie, gdyż nawet jeśli błoto nie było głębokie to tworzyło śliską powłokę gruntu która skutecznie redukowała przyczepność. Mimo więc, mojej wrodzonej nieustępliwości, z czasem coraz więcej podjazdów pokonywałem z buta. Generalnie dużym atutem trasy była małą ilość asfaltów, a duża ilość rożnorodnych leśnych ścieżek, bardziej płaskie odcinki prowadziły polnymi drogami. Trasa była generalnie dość malownicza, bardzo przyjemna i niełatwa, charakterystyką bardzo przypominała Lasek Wolski nawet różnice wysokości były podobne, tylko że my raczej nie robimy nigdy 50 kilometrowych tras po samym Lasku.
Z kilometra na kilometr niestety ubywało sił. Pogoda o dziwo momentami była nawet słoneczna, a atmosfera w peletonie była wyborna. Ja od połowy trasy równo jechałem z pewną dziewczyną, równo znaczy, ona wyprzedzała mnie na podjazdach ja ją na zjazdach, ale generalnie często jechaliśmy razem. Coraz więcej było też dublujących osób z dystansu giga. Na jednym z podjazdów, na którym królowało błoto i jechać naprawdę się nie dało, wyprzedził mnie, również prowadząc, jeden z chłopaków jadących na giga. Z uśmiechem na ustach zauważy, że giga idzie szybciej:) Ja tymczasem korzystałem z dobrodziejstw techniki, mając pełny ogląd sytuacji, w którym momencie trasy się znajduje i ile jeszcze podjazdów pozostało do pokonania. Pozwalało mi to dobrze rozłożyć siy i odopowiednio nastawić się psychicznie, bo sił już było coraz mniej. Ostatecznie na mecie pojawiłem się po niespełna czterech godzinach od staru, Azar wyprzedził mnie o blisko 50 minut. Ja jednak byłem z siebie zadowolony. Wiedziałem, że niestety ale to był dziś wynik na który było mnie stać. Ważne że nie zawiódł sprzęt, ani nie było innych przygód na trasie. A Azarowi należą się gratulacje za dobry wynik, oczywiście Buliemu też, ale z nim już się porównywać nie ma co.
Gdy pakowaliśmy się do aut, znów zaczął padać deszcz, nie wiem jak to sobie organizatorzy załątwili, że przerwa w opadach byłą akurat na maraton. Tak czy owak impreza w Zdzieszowicach zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie i z przjemością przyjadę tu jeszcze raz.
* rating - czas zwycięzcy kategorii / czas zawodnika
** rating open - czas zwycięzcy wyścigu / czas zawodnika
* rating - czas zwycięzcy kategorii / czas zawodnika
** rating open - czas zwycięzcy wyścigu / czas zawodnika
Zdzieszowice BikeMaraton
Trasa: wokół góry św. Anny
Dystans: 49 km
Przewyższenia: 1051 m
Rowerzystów: 4
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyścig / Maraton
Na pierwszy maraton w tym sezonie wybraliśmy imprezę Grabka w Zdzieszowicach. Po przeszło tygodniowych opadach deszczu trasa była mocno błotnista i w połączeniu z przewyższeniami rzędu 1000m na dystansie Mega stanowiła całkiem poważne wyzwanie jak na początek sezonu.Dystans: 49 km
Przewyższenia: 1051 m
Rowerzystów: 4
Gleb: 1
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyścig / Maraton
Początek mają wydaje się być terminem w sam raz żeby zweryfikować przygotowanie do sezonu. Maraton w Zdzieszowicach, jeszcze nie górski, ale na pewno już nie płaski wydaje się być imprezą idealną żeby taką weryfikację przeprowadzić. Dodatkowym argumentem za startem w tej imprezie była pozytywna opinia Azara, który startował tu rok wcześniej. Azar chciał zawalczyć o dobry wynik w połowie stawki, ja ambicje miałem niższe. Bo ostatni miesiąc akurat był dla mnie przerwą w treningach. Byłem za to przygotowany technologicznie, miałem wgrany track z profilem do mojego Garmina i byłem ciekaw co mi to da:)
Z Krakowa wyjechaliśmy dość wcześnie, do Zdzeszowic, mimo że blisko nie są, to większość drogi mieliśmy autostradą. Dojechaliśmy całkiem sprawnie, jeśli nie liczyć jednego skrótu przez las, z którego się wycofaliśmy, a który zaproponowała moja mapa komuterowa. Na miejscu mieliśmy czas spokojnie odebrać numery, zjeść coś i pogawędzić ze znajomymi. Oczywiście startował Buli, bo on ostatnio wszędzie startuje, frekwencję naszego wyjazdu podnosili jeszcze Piter i Karol z Onetu, który jak ja startował na pięknym rowerku GT, z końca XX wieku :)
No i wystartowaliśmy, chyba nawet punktualnie. Na początek czekał nas długi asfaltowy podjazd na Górę Św. Anny, wokół której kręciła się cała trasa maratonu. Słowo kręciła, chyyba najlepiej oddaje trasę, bo gdy popatrzeć na track to można odnieść wrażenie, że wytyczał ją ktoś pijany, ktoś kto błądził po okolicy lub małe dziecko rysując kredkami po mapie. Tym bardziej cieszyłem się, że mam wgrany track. Oczywiście asfaltowe podjazdy są moją najsłabszą stroną i bardzo szybko znalazłem się na samym końcu stawki. Nie przejmowałem się jednak tym wcale. P około 6 km zaczęły się zjazdy i troszkę zacząłem nadrabiać. Niestety jak to bywa na końcu stawki, wszyscy zjeżdżają fatalnie, a nierzadko sprowadzają rowery. Szczytem dla mnie był tekst, który rzuciła jedna z miejscowych zawodniczek, która twierdziła że którąś ze ścieżek nie da się zjeżdżać nawet gdy jest sucho. Z grzeczności go przemilczałem. Trzeba jednak oddać honor, że po ostatnich intensywnych opadach trasa do najłatwiejszych nie należała i często trzeba było się nieźle gimnastykowac na zjazdach, a zwłaszcza na podjazdach w terenie, gdyż nawet jeśli błoto nie było głębokie to tworzyło śliską powłokę gruntu która skutecznie redukowała przyczepność. Mimo więc, mojej wrodzonej nieustępliwości, z czasem coraz więcej podjazdów pokonywałem z buta. Generalnie dużym atutem trasy była małą ilość asfaltów, a duża ilość rożnorodnych leśnych ścieżek, bardziej płaskie odcinki prowadziły polnymi drogami. Trasa była generalnie dość malownicza, bardzo przyjemna i niełatwa, charakterystyką bardzo przypominała Lasek Wolski nawet różnice wysokości były podobne, tylko że my raczej nie robimy nigdy 50 kilometrowych tras po samym Lasku.
Z kilometra na kilometr niestety ubywało sił. Pogoda o dziwo momentami była nawet słoneczna, a atmosfera w peletonie była wyborna. Ja od połowy trasy równo jechałem z pewną dziewczyną, równo znaczy, ona wyprzedzała mnie na podjazdach ja ją na zjazdach, ale generalnie często jechaliśmy razem. Coraz więcej było też dublujących osób z dystansu giga. Na jednym z podjazdów, na którym królowało błoto i jechać naprawdę się nie dało, wyprzedził mnie, również prowadząc, jeden z chłopaków jadących na giga. Z uśmiechem na ustach zauważy, że giga idzie szybciej:) Ja tymczasem korzystałem z dobrodziejstw techniki, mając pełny ogląd sytuacji, w którym momencie trasy się znajduje i ile jeszcze podjazdów pozostało do pokonania. Pozwalało mi to dobrze rozłożyć siy i odopowiednio nastawić się psychicznie, bo sił już było coraz mniej. Ostatecznie na mecie pojawiłem się po niespełna czterech godzinach od staru, Azar wyprzedził mnie o blisko 50 minut. Ja jednak byłem z siebie zadowolony. Wiedziałem, że niestety ale to był dziś wynik na który było mnie stać. Ważne że nie zawiódł sprzęt, ani nie było innych przygód na trasie. A Azarowi należą się gratulacje za dobry wynik, oczywiście Buliemu też, ale z nim już się porównywać nie ma co.
Gdy pakowaliśmy się do aut, znów zaczął padać deszcz, nie wiem jak to sobie organizatorzy załątwili, że przerwa w opadach byłą akurat na maraton. Tak czy owak impreza w Zdzieszowicach zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie i z przjemością przyjadę tu jeszcze raz.
Zdzieszowice 2010 - mini
login | nr | m-ce open | m-ce kat. | czas | rating open | rating | |
---|---|---|---|---|---|---|---|
karolgt M2 |
2571 | 290 / 417 | 52 / 63 | 01:32:51 | 57,261% | 57,261% |
* rating - czas zwycięzcy kategorii / czas zawodnika
** rating open - czas zwycięzcy wyścigu / czas zawodnika
Zdzieszowice 2010 - mega
login | nr | m-ce open | m-ce kat. | czas | rating open | rating | |
---|---|---|---|---|---|---|---|
azari M2 |
2570 | 297 / 544 | 97 / 141 | 03:08:14 | 60,917% | 60,917% | |
piter M3 |
2589 | 454 / 544 | 149 / 165 | 03:39:21 | 52,276% | 54,601% | |
miszczu komin M2 |
2568 | 500 / 544 | 134 / 141 | 03:56:37 | 48,461% | 48,461% |
* rating - czas zwycięzcy kategorii / czas zawodnika
** rating open - czas zwycięzcy wyścigu / czas zawodnika
Zdjęcia:
Tagi:
Zdzieszowice maratonKomentarze:
Gratuluję wszystkim ukończenia, a Azarowi szprychowego zwycięstwa;) Jaka trasa - dużo błotka, ciężko było mimo niewielkich raczej przewyższeń?
spoko, to mój track z bardzo rządkim logowaniem punktów. Twój będzie na pewno lepszy, ale jeszcze nie zdążyłem go wrzucić
Spodziewałem się większej ilości błota, po takiej ilości deszczowych dni. Nie tak dużo błotka choć śliskie i skutecznie dawało popalić :) W moim odczuciu trasa nie aż tak bardzo cieżka, w sam raz na pierwszy maraton. Miejscami bardzo przypomina Lasek Wolski.
sara jakie szprychowe zwycięstwo? To przeca jakiś onetowy zdrajca :P
:P
wrzuciłem lepszego kominowego tracka z maratonu. teraz dopiero widać trasę :) jak widać, chłopaki się postarali, żeby coś tak zagmatwanego wymyślić :)
Ładny wynik Azar :)
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »