Wyjazd wielodniowy: 15.10.2011 (sobota) - 16.10.2011 (niedziela)

Jubileuszowy Cieszyn Warktown

Ten wyjazd znalazł się na 3. miejscu w rankingu najlepszych wyjazdów w sezonie 2011

Mapa Górska pętelka wokół Wisły Mapa Z Cieszyna na zjazd z Javorovego Trasa: Dzień 1: Wisła, Salmopol, Stożek, Wisła; Dzień 2: Cieszyn, Ostry, Javorovy, Cieszyn
Dystans: 112 km
Przewyższenia: 2573 m
Rowerzystów: 5
Gleb: 1
Gum: 3
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Wyjazd górski
Nostalgia, adrenalina, legenda, wysiłek, beskidzkie szczyty, słońce i mróz... taką wybuchową mieszankę zaserwował nam Pan Mrozek w październikowy weekend:) Niezwykle spektakularny i zjawiskowy wyjazd, który idealnie uświetnił 15-lecie przygody z MTB sary, a jednocześnie podtrzymał tradycje warktownowe naszej grupy. Łatwo nie było. Na morderczych podjazdach można się było nieźle zagotować, a w okolicach szczytu gwałtownie wychłodzić z powodu panującego tam mrozu. Ale wszystko to w pełni rekompensowały najwyższych lotów trasy, wspaniałe widoki, legendarny zjazd z Javorowego i jak zwykle doborowe warczące towarzystwo.

Pierwszy dzień Drugiego Cieszyńskiego Warktowna

Pierwszy dzień Drugiego Cieszyńskiego Warktowna zaczęliśmy w Wiśle, by uczcić 15 lecie przygody Sary z MTB. Przygoda ta zaczęła się właśnie w Wiśle. Wybór trasy nie był prosty bo z uwagi na MTB Trophy i przygotowania do niego okoliczny teren był już w zasadzie objeżdżony. Kierunek jazdy wyznaczył nam ambitny cel, jakim było zdobycie Skrzycznego, na którym w tym roku jeszcze nie byliśmy. Planowo ruszyć mieliśmy żółtym szlakiem na Trzy Kopce, ale jakoś przeoczyliśmy ten szlak i wspinaczkę zaczęliśmy zielonym na Gościejów. Szlak wymagał mocnego ciśnięcia po pedałach, a czasem nieco podchodzenia, więc szybko zrobiło nam się gorąco, pomimo że temperatura oscylowała koło 0. Dalej ruszyliśmy żółtym szlakiem w kierunku Salmopola i już na pierwszym zjeździe zaliczyłem snake’a. Dalej jechaliśmy odcinkiem znanym z Trophy, tyle że nie potrzebnie trzymaliśmy się szlaku aż do Salmopola, co zaowocowało mało przyjemnym odcinkiem z rowerami na plecach, dodatkowo wśród dużej grupy piechurów. Ale na Salmopol i tak dotarliśmy przed nimi zajmując najlepsze miejsca w jednej z knajpek. Przy dobrym żurku czy kwaśnicy zaczęliśmy naradę nad mapą i doszliśmy do wniosku że zamiast na Skrzyczne pojedziemy w stronę Przysłopu pieknie, na mapie wyglądającą stokówką, potem Stecówka i zobaczymy co dalej.

Trasa na Przysłop nie była wymagająca technicznie, ale za to malownicza i jechało nam się wspaniale, tym bardziej że większość z nas szczyt formy miała już dawno za sobą i zbytnie zarzynanie się w górach nie było naszym najwyższym celem. Miało być przyjemnie i było. Gdy wspinaliśmy się coraz wyżej zaczynały pojawiać się ośnieżone drzewa, stwarzając iście bajkowy klimat, widoki były wprost fantastyczne. Wszyscy byli w wybornych nastrojach, nie licząc faktu że na zjazdach strasznie marzły nam dłonie. Zanim dotarliśmy na Przysłop, w jednym miejscu zaliczyliśmy dwa kolejne snake’i, Marcina i kolejny mój. Czasu nam trochę przy tym zeszło bo ściąganie opony, czy wymiana dętki przy niskich temperaturach jest znacznie trudniejsza niż zazwyczaj. Korzystając z chwili przerwy ustaliliśmy dalszą marszrutę. Przerwa na Stecówce, potem jak starczy czasu jedziemy na Stożek, który był jednym ze szczytów od których Sara zaczynał swoją przygodę z MTB.

Gdy ruszyliśmy w dalsza drogę zaczęliśmy mijać myśliwych urządzających jakąś obławę. Człowiek jednak odczuwa jakiś podświadomy strach gdy mija człowieka uzbrojonego w dwururkę, lub jakąś inną strzelbę z lunetą celowniczą. Na szczęście nie byliśmy atrakcyjną zwierzyną. Zjazd spod Przysłopa w ogóle był mało przyjemny bo zrobiło nam się cholernie zimno. Dlatego też entuzjastycznie jak nigdy ruszyliśmy podjazdem na Stecówkę, gdy tylko do niego dotarliśmy. Na Stecówce przerwa na widoczki, szamanko i już z narastającą presją czasu jedziemy na Kubalonkę skąd, atakujemy Stożek niebieskim szlakiem. Trasa znana z Trophy dużo błota, kilka naprawdę trudnych podjazdów, pot i znój, ale tym razem na spokojnie bez stresu, sama przyjemność i satysfakcja.

Na Stożku już nie mamy czasu na dłuższe postoje, łyk wody i jazda w dół, Mały Stożek i Wisła. Jeszcze po drodze kilka widoczków i kilka fajnych odcinków zjazdu. Już za chwilę pakujemy się w auta i jedziemy na zasłużony odpoczynek z poczuciem dobrze wykorzystanego dnia.

Dzień drugi – zakręcony zjazd z Javorowego

Javorovy poznaliśmy na pierwszej edycji Trophy w 2007 roku. Zjazd zielonym szlakiem był wtedy dla nas szokiem, jak zresztą dla większości uczestników. Od tamtej pory jasne było że Szprychy jeszcze powrócą na tą górę. Niestety Warktown dwa lata temu został storpedowany przez niespodziewane opady śniegu i na Javorowy nie wyjechaliśmy. Rok później Warktown w ogóle nie doszedł do skutku, trzeba więc było jak w przysłowiu, spróbować trzeci raz.

Z uwagi na mróz postanowiliśmy nie wyjeżdżać bladym świtem, lecz nieco później, gdy słońce choć trochę ogrzeje powietrze. Początek trasy niestety musiał być mocno asfaltowy, pierwotnie też planowałem na Javorovy wyjechać asfaltem. Podświadomie jednak cały czas myślałem jak bardziej uterenowić ten wyjazd, bo dla kilku kilometrów zjazdu, kręcić 40 po asfalcie.. nie dawało mi to spokoju. Gdy Dotarliśmy już do podnóża Javorovego, zrobiliśmy krótką przerwę na uzupełnienie węglowodanów, i H2O. Ja oczywiście wyciągnąłem mapę i w końcu zauważyłem optymalną trasę przez Ostry, szlakiem rowerowym a potem grzbietem na Javorowy. Dzięki temu poziom wycieczki wzrastał powyżej 1000m, no i mieliśmy okazję przejechać się naprawdę fajnym kawałkiem trasy. Ale najpierw trzeba było wyjechać na Ostry. Podjazd o długości 7km, był naprawdę wymagający kondycyjnie, technicznie raczej nie, bo wiódł leśną drogą. Był za to bardzo malowniczy, zwłaszcza w pięknej jesiennej szacie. A widoki po drodze były mistrzowskie. Mogliśmy podziwiać panoramę Beskidu Śląskiego, Morawskiego, a dalej Małej Fatry i Tatr. Szczerze pierwszy raz widziałem Tatry z okolic Ciesyzna. Przy schronisku pod Ostrym zrobiliśmy sobie zasłużoną przerwę, a potem raźno ruszyliśmy w dalszą drogę.

Szlak którym jechaliśmy, bez większego zastanowienia nadaje się do wpisania na listę najlepszych Beskidzkich ścieżek. Długi single track wijący się na wysokości 1000m, korzenie, kamienie, z jednej strony dość łagodny, z drugiej mamy chociażby naprawdę wymagający podjazd na szczyt Javorovego. Po prostu fantastyczna urozmaicona trasa. Ze szczytu Javorowego kolejny piękny widok, tym razem w stronę Cieszyna. Zjeżdżamy na Mały Javorovy i po głębszym oddechu ruszamy na zielony szlak. Wśród idących do góry upewniamy się jeszcze czy jedziemy w dobrą stronę. Mówią nam że tam się nie da jechać rowerami, czyli jedziemy dobrze:). Na początek stromy zjazd po stoku, potem wpadamy w las i w zasadzie jedziemy normalnym górskim zjazdem, impreza zaczyna się gdy przecinamy leśną drogę. Najpierw dwumetrowa ścianka, przy której na Trophy dyżurowała karetka, potem jeszcze prosty kawałek lasem i zaczyna się wielkie kręcenie. Serpentyna stu zakrętów, położona na najbardziej stromym stoku. Nie każdy zakręt da się pokonać z uwagi na korzenie i kamienie, aczkolwiek poligon do ćwiczenia techniki fantastyczny. Po kilkunastu zakrętach palce drętwieją na klamkach, ale jedziemy dalej. Mijani przez nas ludzie patrzą z niedowierzaniem, ale nie patrzymy na nich, trzeba koncentrować się na ścieżce. 50m zakręt, 50 m zakręt i tak z 500 m w dół, niezapomniane przeżycie. Gdy już docieramy na dół i adrenalina nieco opada, Ci którzy jechali tędy pierwszy raz, potwierdzają że legenda tego zjazdu jest jak najbardziej prawdziwa.

A nam pozostało już tylko popędzić szosą w dół w kierunku Cieszyna, rowerki w nagrodę że dobrze się sprawiły, jadą na myjnie, a potem jedziemy na pizze. Tak kończy się kolejny mroźny Warktown Cieszyn, tym razem jednak znacznie bardziej udany.

Autor relacji:

miszczu komin


Uczestnicy:

abdul
Artur
aga
Agnieszka
Gleby: 1
marcin
Marcin
Gumy: 1
miszczu komin
Przemek Mrozek
Gumy: 2
Sara sara
Michał Sarapata

Zdjęcia:

Tagi:

warktown jubileusz Cieszyn Wisła Javorovy

Komentarze:

azari
Piotr Idzi
01:41 18.10.2011
Piękne foty :) Tego Javorowego pozazdrościć. hmmm... :)

Widzę też, że wyjazd całkiem gumowy :)
azari
Piotr Idzi
17:16 18.10.2011
No ale napiszcie coś więcej dla stęsknionych bikerów :)
marcin
Marcin
23:37 18.10.2011
Wyjazd fajny, szkoda że nie dałeś rady. Żal że to końcówka sezonu przynajmniej dla mnie ;-) Jak dla mnie to podjazd na Javorowy lepszy niż zjazd :-)
Sara sara
Michał Sarapata
09:30 19.10.2011
Marcinie, nie bluźnij ;)
aga
Agnieszka
13:41 19.10.2011
Hej, a jak można ściągnąć tracka? Bo tam jak się kliknie w "ściągnij tracka", to wyświetla się w nowej stronie opis, a ja bym chciała w pliczku .gpx na pulpicie :) Jak można to zapisać?
mdudi
Magda
17:10 19.10.2011
Klikasz prawym na 'gpx' i dajesz 'zapisz element docelowy jako' :).
aga
Agnieszka
10:59 20.10.2011
Haha, dzięki, na to nie wpadłam ;)
abdul
Artur
15:18 15.12.2011
Miło sobie przypomnieć ten wyjazd.

"Wśród idących do góry upewniamy się jeszcze czy jedziemy w dobrą stronę. Mówią nam że tam się nie da jechać rowerami, czyli jedziemy dobrze:)" - i o to chodzi :]

"Serpentyna stu zakrętów, położona na najbardziej stromym stoku. Nie każdy zakręt da się pokonać z uwagi na korzenie i kamienie, aczkolwiek poligon do ćwiczenia techniki fantastyczny" - ok 30 i dało się wszystkie przejechać, ale cóż legenda musi przetrwać ;)
azari
Piotr Idzi
08:09 16.12.2011
Oj, Abdul, nie każdy ma taką technikę jak Ty :P

Dodaj komentarz: