niestety zdjęć mało bo zgubiłem aparat przy zjeździe z Turbacza (ech) i tempo było zdecydowanie szybsze niż na meczu wieczorem ;-)
Data: 16.06.2012, sobota
Dla mnie dzień zaczyna się dosyć wcześnie - 6:15, szybkie śniadanie i piętnaście minut później już kręcę w kierunku Krakowa (z Myślenic) – ciepło od rana – na peron Kraków Łagiewniki dotarłem grubo przed ósmą rano, Marcin dojechał parę minut później i już razem o 8:23 wskoczyliśmy do pociągu relacji Kraków – Zakopane. Pociąg przyjechał punktualnie, ale żeby nie było tak pięknie - oczywiście nie przystosowany do przewozu rowerów, poupychaliśmy je gdzie się tylko dało – widać więcej osób postanowiło skorzystać z pięknej pogody i pokręcić na południu.
W pociągu kalkulujemy i mimo optymizmu postanawiamy jednak zadowolić się odcinkiem Nowy Targ – Kraków. Trasa Zakopane – NT w ogóle nam nie znana i obawiamy się ewentualnego błądzenia po ścieżkach – problem też z czasem bo sam start z NT zapowiada się na godzinę 11:15 – późno jak na tak narzucony deadline – no ale PKP nas nie rozpieszczało i to pierwsze połączenia które daje szansa na dostanie się na Podhale z rowerem, porażka.
Na dworcu w NT kilka fotek i już ostro kręcimy w kierunku Kowańca – Turbacz postanawiamy dla odmiany zaatakować żółtym szlakiem, początkowo ostro asfalt, potem przebijanie po błotnistej drodze – gdzie się da na rowerze, gdzie się nie da pchając. Totalny atak ze strony insektów, muchy, muszki i różne inne stworzenia robiły co mogły żeby uprzykrzyć życie (opady i wilgoć ostatnich dni zrobiły swoje) – ale trzymając tempo po około 1,5h mówimy „dzieńdobry” pod schroniskiem na Turbaczu – po batonie, łyk wody – pamiątkowa fotka i dalej wskakujemy na czerwony szlak w kierunku Starych Wierchów – jeszcze po drodze szybkie fotki na szczycie Turbacza i potem kamienisty zjazd w dół, na którym prawie zaliczamy kilka gleb – ale poza ubłoceniem i podmoczeniem - kończy się dobrze, no prawie dobrze… Przed samym schroniskiem postanawiamy utrwalić jakże piękną dzisiaj panoramę Tatr – i ku zdziwieniu okazuje się, że nie ma aparatu – pusty pokrowiec i perspektywa powrotu i poszukiwań w kierunku Turbacza – postanowienie o przeboleniu strat (zwłaszcza Marcina) i już nawet nie zatrzymując się na Starych Wierchach – żółtym szlakiem lecimy dalej do Poręby Wielkiej.
Rozpędzeni oczywiście na rozjeździe chwyciliśmy czerwony szlak, ale po korekcie na mapie finalnie zielonym „łącznikowym” wracamy na wcześniej założoną żółtą trasę. Z Poręby – przez Niedźwiedź – z dużą prędkością wpadamy do Mszany Dolnej. Kebab z frytkami, przepity colą i podciągamy w kierunku Węglówki – dokładnie przy tym objeżdżając Lubogoszcz (pozostał nam nie smak po ataku z przed paru sezonów – trzymamy się od tej góry z daleka).
Przy podjeździe pod Węglówkę, zaczynamy dobrze odczuwać efekt ciepłego dnia – na asfalcie robi się naprawdę „gorąco” – dla mnie to już przeszło 80km tego dnia i czuje się słabawo – ale z Marcinem siedzącym na kole – nie ma zmiłuj się, ciśniemy – zwłaszcza że podłączył się do nas „kolega” , który na luzie zaczyna nas objeżdżać – i przy końcu asfaltu ma już przyzwoitą przewagę. Dociskamy jeszcze trochę, z perspektywą że potem już tylko z góry i ostatecznie na Lubomirze meldujemy się pierwsi. Łyk wody, baton – chwila refleksji na temat, że jest dobrze i w sumie to bezsensu tak na ten Lubomir forsowaliśmy (sens=ambicja). Smarowanie łańcuchów i przed nami już tylko Kudłacze, które z czystą przyjemnością osiągamy w ekspresowym tempie, tu nawet nie mówimy dzieńdobry i lecimy dalej czerwonym na Myślenice przez Chełm – wskakujemy na asfalt i brawurowo do samego centrum miasta. Jest parę minut po osiemnastej, mówimy sobie z Marcinem finalne cześć - Marcin ma przed sobą perspektywę 30km asfaltu na Kraków, ja już tylko myjnia, wanna i 20:45 Polska – Czechy
Wyjazd trochę na „zapalenie płuc”, ale warto było skorzystać z tak pięknego dnia, bo potem człowiek by już tylko żałował.
…ó7o…
Deadline 20:45!
Trasa: Nowy Targ - Turbacz - Stare Wierchy - Niedźwiedź - Mszana Dolna - Węglówka - Lubomir - Kudłacze - Myślenice - Siepraw - Kraków
Dystans: 106 km
Przewyższenia: 1881 m
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
… osiągnięty, tylko czy warto było się tak sprężać ? Prawie 8 godzin walki w upale, dla 30 minut akcji przed TV, ale po kolei. Dystans: 106 km
Przewyższenia: 1881 m
Rowerzystów: 2
Gleb: 0
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd górski
Dla mnie dzień zaczyna się dosyć wcześnie - 6:15, szybkie śniadanie i piętnaście minut później już kręcę w kierunku Krakowa (z Myślenic) – ciepło od rana – na peron Kraków Łagiewniki dotarłem grubo przed ósmą rano, Marcin dojechał parę minut później i już razem o 8:23 wskoczyliśmy do pociągu relacji Kraków – Zakopane. Pociąg przyjechał punktualnie, ale żeby nie było tak pięknie - oczywiście nie przystosowany do przewozu rowerów, poupychaliśmy je gdzie się tylko dało – widać więcej osób postanowiło skorzystać z pięknej pogody i pokręcić na południu.
W pociągu kalkulujemy i mimo optymizmu postanawiamy jednak zadowolić się odcinkiem Nowy Targ – Kraków. Trasa Zakopane – NT w ogóle nam nie znana i obawiamy się ewentualnego błądzenia po ścieżkach – problem też z czasem bo sam start z NT zapowiada się na godzinę 11:15 – późno jak na tak narzucony deadline – no ale PKP nas nie rozpieszczało i to pierwsze połączenia które daje szansa na dostanie się na Podhale z rowerem, porażka.
Na dworcu w NT kilka fotek i już ostro kręcimy w kierunku Kowańca – Turbacz postanawiamy dla odmiany zaatakować żółtym szlakiem, początkowo ostro asfalt, potem przebijanie po błotnistej drodze – gdzie się da na rowerze, gdzie się nie da pchając. Totalny atak ze strony insektów, muchy, muszki i różne inne stworzenia robiły co mogły żeby uprzykrzyć życie (opady i wilgoć ostatnich dni zrobiły swoje) – ale trzymając tempo po około 1,5h mówimy „dzieńdobry” pod schroniskiem na Turbaczu – po batonie, łyk wody – pamiątkowa fotka i dalej wskakujemy na czerwony szlak w kierunku Starych Wierchów – jeszcze po drodze szybkie fotki na szczycie Turbacza i potem kamienisty zjazd w dół, na którym prawie zaliczamy kilka gleb – ale poza ubłoceniem i podmoczeniem - kończy się dobrze, no prawie dobrze… Przed samym schroniskiem postanawiamy utrwalić jakże piękną dzisiaj panoramę Tatr – i ku zdziwieniu okazuje się, że nie ma aparatu – pusty pokrowiec i perspektywa powrotu i poszukiwań w kierunku Turbacza – postanowienie o przeboleniu strat (zwłaszcza Marcina) i już nawet nie zatrzymując się na Starych Wierchach – żółtym szlakiem lecimy dalej do Poręby Wielkiej.
Rozpędzeni oczywiście na rozjeździe chwyciliśmy czerwony szlak, ale po korekcie na mapie finalnie zielonym „łącznikowym” wracamy na wcześniej założoną żółtą trasę. Z Poręby – przez Niedźwiedź – z dużą prędkością wpadamy do Mszany Dolnej. Kebab z frytkami, przepity colą i podciągamy w kierunku Węglówki – dokładnie przy tym objeżdżając Lubogoszcz (pozostał nam nie smak po ataku z przed paru sezonów – trzymamy się od tej góry z daleka).
Przy podjeździe pod Węglówkę, zaczynamy dobrze odczuwać efekt ciepłego dnia – na asfalcie robi się naprawdę „gorąco” – dla mnie to już przeszło 80km tego dnia i czuje się słabawo – ale z Marcinem siedzącym na kole – nie ma zmiłuj się, ciśniemy – zwłaszcza że podłączył się do nas „kolega” , który na luzie zaczyna nas objeżdżać – i przy końcu asfaltu ma już przyzwoitą przewagę. Dociskamy jeszcze trochę, z perspektywą że potem już tylko z góry i ostatecznie na Lubomirze meldujemy się pierwsi. Łyk wody, baton – chwila refleksji na temat, że jest dobrze i w sumie to bezsensu tak na ten Lubomir forsowaliśmy (sens=ambicja). Smarowanie łańcuchów i przed nami już tylko Kudłacze, które z czystą przyjemnością osiągamy w ekspresowym tempie, tu nawet nie mówimy dzieńdobry i lecimy dalej czerwonym na Myślenice przez Chełm – wskakujemy na asfalt i brawurowo do samego centrum miasta. Jest parę minut po osiemnastej, mówimy sobie z Marcinem finalne cześć - Marcin ma przed sobą perspektywę 30km asfaltu na Kraków, ja już tylko myjnia, wanna i 20:45 Polska – Czechy
Wyjazd trochę na „zapalenie płuc”, ale warto było skorzystać z tak pięknego dnia, bo potem człowiek by już tylko żałował.
…ó7o…
Zdjęcia:
Tagi:
Turbacz Stare Wierchy Lubomir Kudłacze ChełmKomentarze:
ostatnie spojrzenie na Tatry było bezcenne - nasze miny jak chcielismy je utrwalić i się okazało że nie ma aparatu - pewnie też :)
Ładny wyjazd!! Szkoda aparatu, ale na pocieszenie jest żółta koszulka ;)
Gratki, piękny wycisk! :)
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »