Data: 22.04.2018, niedziela
Aktualna mapa to podstawa planowania. Moja była z 2002 r. (Compass – okolice Krakowa), i ostatnio odkryłem, czego mi na niej brakowało: A4 na wschód od Krakowa. W niedzielę odkryliśmy też, że w zamian dostajemy szlaki, których już dawno nie ma w terenie. Część nieodnowionych, część zamalowanych lub zdrapanych. A żeby było śmieszniej, cyfrowa mapa do GPSa (PcPL, aktualizacja 2017 r., inny producent niż papierowa) również te szlaki zawierała. Dzięki temu przynajmniej część dróg była niemalże wolna od ludzi, a nawet przejezdności.
Ruszyliśmy z Kobierzyna (kontroli psychiatrycznej nie było) via Sidzina do Libertowa i Mogilan szlakiem zielonym. A przynajmniej mapa i track tak mówiły, bo oznaczeń nie było. Kilka przypadkowo nieusuniętych śladów tylko wskazywało, że kiedyś tu był. Pomiędzy Libertowem i Mogilanami (po wschodniej stronie Zakopianki) czekały do przepchania krzaki i strumień. Dopiero po drugim przekroczeniu Zakopianki w Mogilanach uchwyciliśmy się istniejących w naturze zielonych oznaczeń. Co prawda miały być piesze, a były rowerowe, ale to tylko szczegół. Jakoś nimi dojechaliśmy do Lasu Bronaczowej i Radziszowa PKP.
Stamtąd miał nas prowadzić czerwony rowerowy i żółty pieszy do okolic Izdebnika. Nie poprowadziły. Za to tak zakręciły, że zrobiliśmy kółko wokół Woli Radziszowskiej przez Ostrą Górę (mea culpa). Żeby nie tracić więcej sił w upale na ponowne przebijanie się korytem strumyka pod górę, pomknęliśmy asfaltem via Lencze i Zarzyce Wielkie do DK52. Po ok. 1km ruchliwej drogi krajowej (podobno idzie równoległa droga lasem poniżej DK52) zaczęliśmy właściwy podjazd do Lanckorony i na jej ryneczek.
Rynek jak rynek. Kilka lodziarni, parę straganów z rękodziełem i chińszczyzną, namiot z pierogami i plackami ziemniaczanymi z lokalnego koła gospodyń wiejskich. I, o zgrozo, żadnego ogródka z piwem, co przy >25C w cieniu powinno być uznane za narażenie życia i zdrowia ludzkiego. Wchłonęliśmy dla ochłody lody, potem dla energii smażone pierogi i przyjemnie stoczyliśmy się pieszym niebieskim szlakiem do Bród. Stamtąd dalej niebieskim aż po Zebrzydowice i nieistniejącym żółtym od Zarzyc Wielkich, przez Ostry Dział i Barglicę do Podchybia. Ten odcinek dla odmiany był mile przejezdny. Jak ktoś ma GPSa albo chce poćwiczyć przed rajdem na orientację, to warte polecenia. Bez jakichś większych trudności technicznych, prawie nieuczęszczany przez ludzi, za to miejscami mocno rozjechany przez traktory, motory, etc.
Później już asfaltowa nuda. Wola Radziszowska (trzeci raz), Radziszów, Skawina. I upragnione piwo na działce u Abduli. Napoje izotoniczne na bazie chmielu skutecznie schładzają w upały...
Jeszcze tylko szybki przeskok do Tyńca i powrót do KRK zawalonymi ludźmi wałami wiślanymi. Aż by się chciało zlikwidować tam oznaczenia i za kolejne 15 lat....
Zamiast puenty i katharsis:
Cóż, wyszło 90km i 1100m w pionie podjazdów. Większość to asfalty, trochę szutrów i koleiniastych dróg leśnych, dwa przepchania po krzakach. Ale jak to głosi klasyk, "momenty były": zjazd z Lanckorony czy nieistniejący żółty pieszy w okolicach Zarzyc. I solenna obietnica kupna nowej mapy.
Lanckorona albo poszukiwacze zaginionych szlaków
Trasa: Kobierzyn - nieistniejący szlak zielony via Sidzina, Libertów,
Istniejący szlak zielony: Mogilany - Bronczarowej - Wola Radziszowska - Ostra Góra
Asfaltem - Wola Radziszowska (2 raz) - Podolsza - Lencze - Izdebnik - Lanckorona
Niebieski Szlak: Brody - Zarzyce wielkie
Nieistniejący szlak żółty: Zarzyce - Bargielówka - Wola Radziszowska
Radziszów - Skawina - Tyniec - Kraków
Dystans: 90 km
Przewyższenia: 1100 m
Rowerzystów: 3
Gleb: 0
Gum: 0
Zamiast wstępu:Dystans: 90 km
Przewyższenia: 1100 m
Rowerzystów: 3
Gleb: 0
Gum: 0
Aktualna mapa to podstawa planowania. Moja była z 2002 r. (Compass – okolice Krakowa), i ostatnio odkryłem, czego mi na niej brakowało: A4 na wschód od Krakowa. W niedzielę odkryliśmy też, że w zamian dostajemy szlaki, których już dawno nie ma w terenie. Część nieodnowionych, część zamalowanych lub zdrapanych. A żeby było śmieszniej, cyfrowa mapa do GPSa (PcPL, aktualizacja 2017 r., inny producent niż papierowa) również te szlaki zawierała. Dzięki temu przynajmniej część dróg była niemalże wolna od ludzi, a nawet przejezdności.
Ruszyliśmy z Kobierzyna (kontroli psychiatrycznej nie było) via Sidzina do Libertowa i Mogilan szlakiem zielonym. A przynajmniej mapa i track tak mówiły, bo oznaczeń nie było. Kilka przypadkowo nieusuniętych śladów tylko wskazywało, że kiedyś tu był. Pomiędzy Libertowem i Mogilanami (po wschodniej stronie Zakopianki) czekały do przepchania krzaki i strumień. Dopiero po drugim przekroczeniu Zakopianki w Mogilanach uchwyciliśmy się istniejących w naturze zielonych oznaczeń. Co prawda miały być piesze, a były rowerowe, ale to tylko szczegół. Jakoś nimi dojechaliśmy do Lasu Bronaczowej i Radziszowa PKP.
Stamtąd miał nas prowadzić czerwony rowerowy i żółty pieszy do okolic Izdebnika. Nie poprowadziły. Za to tak zakręciły, że zrobiliśmy kółko wokół Woli Radziszowskiej przez Ostrą Górę (mea culpa). Żeby nie tracić więcej sił w upale na ponowne przebijanie się korytem strumyka pod górę, pomknęliśmy asfaltem via Lencze i Zarzyce Wielkie do DK52. Po ok. 1km ruchliwej drogi krajowej (podobno idzie równoległa droga lasem poniżej DK52) zaczęliśmy właściwy podjazd do Lanckorony i na jej ryneczek.
Rynek jak rynek. Kilka lodziarni, parę straganów z rękodziełem i chińszczyzną, namiot z pierogami i plackami ziemniaczanymi z lokalnego koła gospodyń wiejskich. I, o zgrozo, żadnego ogródka z piwem, co przy >25C w cieniu powinno być uznane za narażenie życia i zdrowia ludzkiego. Wchłonęliśmy dla ochłody lody, potem dla energii smażone pierogi i przyjemnie stoczyliśmy się pieszym niebieskim szlakiem do Bród. Stamtąd dalej niebieskim aż po Zebrzydowice i nieistniejącym żółtym od Zarzyc Wielkich, przez Ostry Dział i Barglicę do Podchybia. Ten odcinek dla odmiany był mile przejezdny. Jak ktoś ma GPSa albo chce poćwiczyć przed rajdem na orientację, to warte polecenia. Bez jakichś większych trudności technicznych, prawie nieuczęszczany przez ludzi, za to miejscami mocno rozjechany przez traktory, motory, etc.
Później już asfaltowa nuda. Wola Radziszowska (trzeci raz), Radziszów, Skawina. I upragnione piwo na działce u Abduli. Napoje izotoniczne na bazie chmielu skutecznie schładzają w upały...
Jeszcze tylko szybki przeskok do Tyńca i powrót do KRK zawalonymi ludźmi wałami wiślanymi. Aż by się chciało zlikwidować tam oznaczenia i za kolejne 15 lat....
Zamiast puenty i katharsis:
Cóż, wyszło 90km i 1100m w pionie podjazdów. Większość to asfalty, trochę szutrów i koleiniastych dróg leśnych, dwa przepchania po krzakach. Ale jak to głosi klasyk, "momenty były": zjazd z Lanckorony czy nieistniejący żółty pieszy w okolicach Zarzyc. I solenna obietnica kupna nowej mapy.
Zdjęcia:
Tagi:
Lanckorona Skawina Las BronaczowaKomentarze:
brakDodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »