Dzięki za relację. Tego dawno już u nas nie było :)
Wyjazd wielodniowy:
14.02.2019 (czwartek) - 20.02.2019 (środa)
Pierwszy dzień – pierwsza trasa
Na Chorwację dotarliśmy rano w Walentynki. Po wstępnym ogarnięciu się na miejscu, już w południe wsiedliśmy na rowery. Grupa była zróżnicowana, od Tri Babe i Łukasza dla których to był kolejny etap przygotowań do sezonu wyścigowego, poprzez Azara i mnie, będących na samym początku przygotowań i Anię, która wracała do jeżdżenia po dłuższej przerwie. Uwidoczniło się to już na pierwszym podjeździe, gdzie ja gigantycznym wysiłkiem utrzymywałem się za czołem naszego peletonu lekko mknącego w górę, a Ania została z tyłu pod opieką Azara. Po zdobyciu pierwszej górki czołówka zwolniła żeby scalić grupę. Jednak szybka kontrola pozycji na Google Maps pokazała nam, że lepiej jak będziemy jechać w podgrupach i spotkam się gdzieś dalej. Tri Babe wymyśliła że w takim razie zrobimy se kilka powtórzeń na jej ulubionym podjeździe. Średnio zachwycała mnie perspektywa jeżdżenia góra i dół po jednym odcinku, ale nie było czasu na głębsze przemyślenia, gdyż uformowaliśmy trzy osobowy ekspres i pognaliśmy wzdłuż wybrzeża w stronę Grebasticy. Przez następne kilkanaście kilometrów walczyłem o utrzymanie się na kole w przelocie podziwiając piękne nadmorskie pejzaże. Gdy dotarliśmy do Grebasticy, skontrolowaliśmy ponownie pozycję Ani i Azara, po czym padła decyzja: to my se podjedziemy trzy razy, a Ty dwa. W życiu nie zrobiłem powtórki podjazdu, ale z trenerem się nie dyskutuje. Gdy kończyłem podjeżdżać drugi raz dołączył Azar z Anią, którzy przyjechali od drugiej strony, nieco skracając sobie trasę. Potem już był luzik, zjechaliśmy do Primosten na kawę, a potem do domu. Pierwszy dzień z tarczą, został jeszcze tydzień…
Wodospady Krka
Drugi dzień rozpoczął się treningiem biegowym. Po obiedzie Azar pojechał z Łukaszem i Tri Babe na szosowy wycisk, a ja z Julią pozwiedzać Rogoźnicę.
W dzień trzeci, naszym celem była pętla wokół wodospadów Krka. Logistycznie ogarnęliśmy to tak że dzieciaki z Anią pojechały busem na początek pętli, a reszta ekipy w składzie wzmocnionym przez Armanda, jechała na rowerach z Rogoźnicy. Następnie mieliśmy się rozdzielić na grupę treningową i familijną. Wyjazd zakłócił nieco pies Anki, który strasznie chciał do nas dołączyć. Dzięki temu pierwszy podjazd był rozgrzewkowy zanim Łukasz i Tri Babe nas dogonili po ogarnięciu tematu psa. A potem dla mnie, znów była walka o utrzymanie się w grupie. Im większe nachylenie tym było z tym gorzej. Momentem wytchnienia były dla mnie zjazdy gdzie bez problemu trzymałem się z przodu lub nawet prowadziłem stawkę. Przyszedł jednak 27 kilometr z 7% podjazdem o długości 1,5 km gdzie odpadłem od grupy. Ania jednak po mnie wróciła, żeby mnie dopingować, cóż trzeba było depnąć nieco mocniej, a potem dogonić resztę grupy. Na dogonienie był zjazd, pomyślałem sobie, Anka ciągnęła mnie pod górę, o ja pociągnę w dół. Ania potem twierdziła, że na tym zjeździe miała tętno wyższe niż na podjeździe. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, ale patrząc na Stravę faktycznie jechaliśmy średnio 10km/h szybciej niż Azar i Łukasz. Potem ku mojemu i Azara zaskoczeniu wjechaliśmy na drogę oznaczoną jako ekspresowa. Przynajmniej wg polskiej interpretacji tego znaku. W każdym razie była to jednopasmówka bez pobocza. Reszta ekipy powiedziała nam, że jedziemy tylko kawałek i żeby się nie martwić. Skoro tak, to jedziemy i tak nie było alternatywy. Faktycznie było to około 4 kilometry, niestety znów podjazdu o narastającym nachyleniu. Pod koniec znów zacząłem odpadać z grupy, ale gdy tylko zwalniałem dosięgała mnie pomocna dłoń Armanda, który popychał mnie mocno do przodu, co dawało mi sporo rozpędu. I tak dzięki kilku pchnięciom Armanda wszyscy razem dotarliśmy na szczyt. Potem już tylko zjazd i byliśmy w Skradinie, gdzie spotkaliśmy się z dziewczynami i po wspólnej kawie rozdzieliliśmy się na grupę pro i family. Grupa pro pognała pętlą i wróciła do Rogoźnicy na rowerach pokonując 140 km. My spokojnie ruszyliśmy z dziewczynami żeby swoim tempem podziwiać krajobrazy Parku Narodowego Krka. Ale to już historia z wyjazdu Wrrr Tri Babe Camp z dzieciakami.
Szprychoregeneracja
Niedziela poświęcona była na basen i zwiedzanie Szybenika. Po południu Azar pojechał z Łukaszem do Trogiru, reszta odpoczywała. Poniedziałek zaczęliśmy bieganiem i skippingiem, a potem grupa Pro pojechała na dłuższy trening. Ja z Azarem i Anią zrobiliśmy sobie lajtową wycieczkę na drugą stronę zatoki. Niby miało być super lajtowo, ale było lajtowo bo niespodziewanie na naszej drodze stanęła premia górska którą zdobywaliśmy dwukrotnie. Sam Razanj, który był naszym celem, był jeszcze bardziej wyludniony niż Rogoźnica. Siedliśmy na chwilę nad brzegiem, skonsumowaliśmy zapasy, zrobiliśmy kilka fotem i wróciliśmy do domu. W tym czasie Tri Babe i Łukasz lecieli do Splitu i z powrotem niczym huragan nawijając na koła 115km asfaltu.
Ostatni trening
Wtorek był dniem wspólnego wypadu do Trogiru, u nas trafił on do kategorii familijne. W środę na pożegnanie przed wyjazdem zrobiliśmy jeszcze dwugodzinny trening w składzie Tri Babe, Łukasz, Azar i ja. Trasa była modyfikacją trasy z pierwszego dnia, ale tym razem nie było już kawy.
Cały wyjazd generalnie był super. Wielkie brawa dla Tri Babe za organizację i ogarnięcie tak zróżnicowanej grupy. Szprychy mają wielką nadzieję że nie był to ostatni wspólny wyjazd.
Wrrr Tri Babe Camp
Trasa: Chorwacja - Okolice Rogoźnicy
Dystans: 200 km
Przewyższenia: 2260 m
Rowerzystów: 5
Gleb: 0
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Wyjazd szosowy
Ten sezon postanowiliśmy zacząć ostro. Pojechaliśmy na zgrupowanie triathlonowe organizowane przez Tri Babe, czyli Anię Tomicę. To był tydzień pełen.... wszystkiego czego człowiek chciałby doświadczyć na aktywnym urlopie, codzienne treningi, super ekipa, piękne okoliczności przyrody, super pogoda no po prostu wypasDystans: 200 km
Przewyższenia: 2260 m
Rowerzystów: 5
Gleb: 0
Gum: 0
Charakterystyka:
Wyjazd wielodniowy
Wyjazd szosowy
Pierwszy dzień – pierwsza trasa
Na Chorwację dotarliśmy rano w Walentynki. Po wstępnym ogarnięciu się na miejscu, już w południe wsiedliśmy na rowery. Grupa była zróżnicowana, od Tri Babe i Łukasza dla których to był kolejny etap przygotowań do sezonu wyścigowego, poprzez Azara i mnie, będących na samym początku przygotowań i Anię, która wracała do jeżdżenia po dłuższej przerwie. Uwidoczniło się to już na pierwszym podjeździe, gdzie ja gigantycznym wysiłkiem utrzymywałem się za czołem naszego peletonu lekko mknącego w górę, a Ania została z tyłu pod opieką Azara. Po zdobyciu pierwszej górki czołówka zwolniła żeby scalić grupę. Jednak szybka kontrola pozycji na Google Maps pokazała nam, że lepiej jak będziemy jechać w podgrupach i spotkam się gdzieś dalej. Tri Babe wymyśliła że w takim razie zrobimy se kilka powtórzeń na jej ulubionym podjeździe. Średnio zachwycała mnie perspektywa jeżdżenia góra i dół po jednym odcinku, ale nie było czasu na głębsze przemyślenia, gdyż uformowaliśmy trzy osobowy ekspres i pognaliśmy wzdłuż wybrzeża w stronę Grebasticy. Przez następne kilkanaście kilometrów walczyłem o utrzymanie się na kole w przelocie podziwiając piękne nadmorskie pejzaże. Gdy dotarliśmy do Grebasticy, skontrolowaliśmy ponownie pozycję Ani i Azara, po czym padła decyzja: to my se podjedziemy trzy razy, a Ty dwa. W życiu nie zrobiłem powtórki podjazdu, ale z trenerem się nie dyskutuje. Gdy kończyłem podjeżdżać drugi raz dołączył Azar z Anią, którzy przyjechali od drugiej strony, nieco skracając sobie trasę. Potem już był luzik, zjechaliśmy do Primosten na kawę, a potem do domu. Pierwszy dzień z tarczą, został jeszcze tydzień…
Wodospady Krka
Drugi dzień rozpoczął się treningiem biegowym. Po obiedzie Azar pojechał z Łukaszem i Tri Babe na szosowy wycisk, a ja z Julią pozwiedzać Rogoźnicę.
W dzień trzeci, naszym celem była pętla wokół wodospadów Krka. Logistycznie ogarnęliśmy to tak że dzieciaki z Anią pojechały busem na początek pętli, a reszta ekipy w składzie wzmocnionym przez Armanda, jechała na rowerach z Rogoźnicy. Następnie mieliśmy się rozdzielić na grupę treningową i familijną. Wyjazd zakłócił nieco pies Anki, który strasznie chciał do nas dołączyć. Dzięki temu pierwszy podjazd był rozgrzewkowy zanim Łukasz i Tri Babe nas dogonili po ogarnięciu tematu psa. A potem dla mnie, znów była walka o utrzymanie się w grupie. Im większe nachylenie tym było z tym gorzej. Momentem wytchnienia były dla mnie zjazdy gdzie bez problemu trzymałem się z przodu lub nawet prowadziłem stawkę. Przyszedł jednak 27 kilometr z 7% podjazdem o długości 1,5 km gdzie odpadłem od grupy. Ania jednak po mnie wróciła, żeby mnie dopingować, cóż trzeba było depnąć nieco mocniej, a potem dogonić resztę grupy. Na dogonienie był zjazd, pomyślałem sobie, Anka ciągnęła mnie pod górę, o ja pociągnę w dół. Ania potem twierdziła, że na tym zjeździe miała tętno wyższe niż na podjeździe. Trochę nie chce mi się w to wierzyć, ale patrząc na Stravę faktycznie jechaliśmy średnio 10km/h szybciej niż Azar i Łukasz. Potem ku mojemu i Azara zaskoczeniu wjechaliśmy na drogę oznaczoną jako ekspresowa. Przynajmniej wg polskiej interpretacji tego znaku. W każdym razie była to jednopasmówka bez pobocza. Reszta ekipy powiedziała nam, że jedziemy tylko kawałek i żeby się nie martwić. Skoro tak, to jedziemy i tak nie było alternatywy. Faktycznie było to około 4 kilometry, niestety znów podjazdu o narastającym nachyleniu. Pod koniec znów zacząłem odpadać z grupy, ale gdy tylko zwalniałem dosięgała mnie pomocna dłoń Armanda, który popychał mnie mocno do przodu, co dawało mi sporo rozpędu. I tak dzięki kilku pchnięciom Armanda wszyscy razem dotarliśmy na szczyt. Potem już tylko zjazd i byliśmy w Skradinie, gdzie spotkaliśmy się z dziewczynami i po wspólnej kawie rozdzieliliśmy się na grupę pro i family. Grupa pro pognała pętlą i wróciła do Rogoźnicy na rowerach pokonując 140 km. My spokojnie ruszyliśmy z dziewczynami żeby swoim tempem podziwiać krajobrazy Parku Narodowego Krka. Ale to już historia z wyjazdu Wrrr Tri Babe Camp z dzieciakami.
Szprychoregeneracja
Niedziela poświęcona była na basen i zwiedzanie Szybenika. Po południu Azar pojechał z Łukaszem do Trogiru, reszta odpoczywała. Poniedziałek zaczęliśmy bieganiem i skippingiem, a potem grupa Pro pojechała na dłuższy trening. Ja z Azarem i Anią zrobiliśmy sobie lajtową wycieczkę na drugą stronę zatoki. Niby miało być super lajtowo, ale było lajtowo bo niespodziewanie na naszej drodze stanęła premia górska którą zdobywaliśmy dwukrotnie. Sam Razanj, który był naszym celem, był jeszcze bardziej wyludniony niż Rogoźnica. Siedliśmy na chwilę nad brzegiem, skonsumowaliśmy zapasy, zrobiliśmy kilka fotem i wróciliśmy do domu. W tym czasie Tri Babe i Łukasz lecieli do Splitu i z powrotem niczym huragan nawijając na koła 115km asfaltu.
Ostatni trening
Wtorek był dniem wspólnego wypadu do Trogiru, u nas trafił on do kategorii familijne. W środę na pożegnanie przed wyjazdem zrobiliśmy jeszcze dwugodzinny trening w składzie Tri Babe, Łukasz, Azar i ja. Trasa była modyfikacją trasy z pierwszego dnia, ale tym razem nie było już kawy.
Cały wyjazd generalnie był super. Wielkie brawa dla Tri Babe za organizację i ogarnięcie tak zróżnicowanej grupy. Szprychy mają wielką nadzieję że nie był to ostatni wspólny wyjazd.
Uczestnicy:
Zdjęcia:
Tagi:
Chorwacja Krka Rogoźnica szosaKomentarze:
Dodaj komentarz:
Najbliższe wyjazdy
Aktualnie nie mamy zaplanowanego żadnego wyjazdu. Jeżeli chcesz możesz sam dodać propozycję wyjazdu. Poczujemy się zaproszeni :)
Dodaj najbliższy wyjazd »
Dodaj najbliższy wyjazd »