« Poprzedni sezon (2006) Lista wszystkich sezonów Następny sezon (2008) »

Sezon 2007

Rok trzech wyjazdów kawalerskich, licznych startów w zawodach o różnym profilu i kilku rekordów szprychowych.

Cele na sezon

1. Zorganizowanie koszulek tamowychmoże w przyszłym roku się uda
2. Zorganizowanie wspólnego otwarcia sezonu razem z innymi krakowskimi
grupami rowerowymi
pomysł chyba upadł
3. Kupić bagażnik rowerowy do SEATaAbdul, zrzutkę mamy zrobić czy co? ;)
4. Tytanowe szprychy w każdym kolehmmm, może w przyszłym roku
5. Zorganizować zimowy wyjazd bez rowerówale jak to tak bez rowerów? nie przeszło
6. Przejechać Szlak Orlich Gniazd Częstochowa – Kraków - JuraMaraton
7. Przejechać cały żółty szlak w Dolinkach Podkrakowskich (Pieskowa Skała - Chrzanów)jakoś zabrakło nam czasu
8. Wybrać się na nocną jazdęNocny wyjazd
9. Przejechać cały Szlak Twierdzy Krakówhmm też się nie udało
10. Przejechać trasę dookoła Babiej GórySposób na Babią?
11. Przejechać trasę Kraków - Turbacz- Krakówno to był dopiero ambitny pomysł
12. Zaliczyć kilkudniowy wyjazd z noclegiem na Jasieniuwyjazdy kilku dniowe były dwa Kawalerski Buliego i MTB Trophy, ale jakoś w Beskid Wyspowy nie udało nam się trafić
13. Pojechać w Beskid SądeckiKawalerski Maraton w Krynicy

legenda: cel zrealizowany, cel niezrealizowany, cel niezrealizowany ale było podejście

Opis sezonu

Rok 2007, co by o nim nie mówić na pewno był dla naszej grupy rokiem udanym, pomimo wszelkich wątpliwości związanych z wielkimi zmianami w naszym życiu poza-rowerowym jak koniec studiów, pierwsza praca, śluby, czy przeprowadzki nawet do innych miast. Ale żeby za bardzo nie mieszać to zaczniemy od naszej najnowszej szprychy, która trzeba przyznać pięknie zabłysnęła w naszym kole:) Chodzi oczywiście o Sarę. Zastąpił on w tym roku Kubę, który jakoś nie znajdował już czasu na rower. Tak więc oddaję głos Sarze:

Chciałem serdecznie podziękować całej Warczącej Ekipie za wspaniały sezon 2007. Dziękuję za to, że mimo złych doświadczeń postanowiliście mi zaufać i od roku mogę o Warczących Szprychach mówić „NASZA grupa rowerowa”.
Radość moja jest tym większa, że udało mi się Was nie zawieść i w kolejnym sezonie będę mógł nadal z dumą jeździć w kasku z napisem „WarczaceSzprychy.pl”
Ze skrajności w skrajność… mój poprzednik po jednym sezonie musiał się pożegnać z mianem Warczącej Szprychy, a mi, choć nikt ze mną włącznie się tego na początku nie spodziewał, przyjdzie bronić tytułu zwycięzcy w klasyfikacji generalnej dystansu za rok 2007. To dla mnie zaszczyt i zobowiązanie do utrzymania wysokiej aktywności w grupie, choć wiem, że nie zawsze można być liderem, ale na szczęście nie o to tutaj chodzi. Konkurencji bowiem nie ma oficjalnie w Warczących Szprychach w ogóle;) Ale tak między nami mówiąc jest, ale bardzo delikatna i bardzo zdrowa, bo motywująca do wspólnego czerpania radości z jazdy na rowerze górskim.
Właśnie to mi się w tej grupie najbardziej podoba. Jak się ścigamy, to się ścigamy, ale na co dzień jesteśmy pozytywnie zakręconymi ludźmi, którzy w rowerze widzą coś więcej niż sportową rywalizację, czy środek transportu. Nie mamy klapek na oczach, bo nie każda wycieczka musi być treningiem lub wyścigiem. Cenimy sobie piękno przyrody, błotko, ciekawe technicznie i najlepiej górskie tereny, fajne podjazdy, obłędne zjazdy… a przede wszystkim dobre towarzystwo i miłą atmosferę każdej wycieczki.
A już chyba najcenniejszym jest, że bez względu na to, czy właśnie ktoś złapał formę życia, czy z powodu kontuzji, albo innej przeszkody od miesięcy nie jeździł… i tak wszyscy się na jego widok ucieszą, gdy pojawi się na wycieczce. Za to Was właśnie cenię i za to Wam wszystkim i każdemu z osobna dziękuję.
Życzę, aby w kolejnym roku nadal NAM się tak dobrze warczało!
Tym optymistycznym akcentem dotarłem do momentu, w którym przyszła pora na oddanie głosu „Ojcu Założycielowi” – a już niedługo nie tylko założycielowi ;)
sara

Pięknie Sara to napisał:) Reklamówkę można by z tego zrobić. Ale wracajmy do rzeczy. Oprócz przetasowania składu, na naszym dorocznym zebraniu ustaliliśmy konkretne 13 celów na sezon 2007, Oczywiście plany planami, a życie życiem, ale wyszło nam to całkiem nieźle.

Sezon jednak zaczęliśmy nie od realizacji celów, lecz wkręcenia się w sezon. Dzięki ładnej pogodzie, a w zasadzie braku zimy jeździliśmy dość regularnie. Dodatkową motywacją były dwie nowe imprezy rowerowe w naszym regionie: Beskidy MTB Trophy i Jura Maraton. Ta druga dodatkowo trafiała w jeden z naszych celów na sezon. Pojawiały się też inne ciekawe pomysły jak Abdulowy Szlak Krakowskich Kopców. Pomysł ten udało się nawet szybko zrealizować, niestety bez udziału pomysłodawcy.

Intensywniesze kręcenie zaczęło się kwietniu, głównie dzięki organizowaniu wyjazdów popołudniowych. W kwietniu był też pierwszy sprawdzian wyścigowy – AZS PK Bike Cup, z którego zadowolony mógł być chyba tylko Buli, ale w końcu ściganie nie jest dla nas najważniejsze. Na koniec kwietniowych przygód Woytek ustanowił nowy rekord w kategorii największy gadżet wkręcony w koło (Akcja patyk... a nawet drąg). Ten pierwszy przypadek ekstremalny był zapowiedzią kolejnych ekstremalnych wyjazdów które na nas czekały. W majowy weekend sprawdziliśmy się w jeżdżeniu długodystansowym pokonując polski odcinek Greenwaya Wiedeń – Kraków od granicy w Cieszynie. 230km – 17 godzin na siodełku, oczywiście w deszczu i pod wiatr, a mówiła chmurka wieczorem żeby nie planować wycieczek rowerowych – tak w skrócie wyglądał wyjazd Prowadź nas zielona drogo. Zanim zdecydowaliśmy się na kolejny wyjazd minęło trzy tygodnie i tym razem wcale nie miało być lżej. Wyjazd Kawalerski Buliego, bo o nim mowa był zdecydowanie ostrym wyjazdem, na którym często korzystaliśmy z apteczki i równie często prowadziliśmy rowery. Było wiele ciężkich chwil i wiele wspaniałych, na pewno trudno jednoznacznie ocenić ten wyjazd, jednak mimo wszystkich kontrowersji zajął on drugie miejsce w rankingu najlepszych tegorocznych wyjazdów.

Po kawalerskim Buliego przyszedł czas na najbardziej ekstremalny wyścig w sezonie – 4 dni, 230km, 8800m przewyższenia – Beskidy MTB Trophy – to było niewątpliwie największe wyzwanie sezonu. Warcząca drużyna niestety nie ukończyła wyścigu w komplecie, ale i tak start ten uznajemy za wielki sukces. Po serii łagodniejszych wyjazdów, czekały nas kolejne wyzwania – JuraMaraton i Kawalerski Maraton Azara w Krynicy. Każde z nich było niesamowitym wyzwaniem i ciężką walką o dojechanie do mety i dawało ogromną satysfakcję. Po tych jakże ekscytujących przeżyciach znów przez miesiąc nie jeździliśmy razem. W końcu jednak trzeba było się zebrać po pod koniec sierpnia jak zawsze, czekał nas Krakowski Maraton Rowerowy. Przed nim w ramach przygotowań szprychy wzięły udział w wyścigu XC w Kryspinowie (Piknikowo i wyścigowo nad Kryspinowem) i dwukrotnie wybraliśmy się na trasę pętli Giga. W samym maratonie wzięli udział tylko czterej warczący bikerzy, jednak po raz pierwszy rywalizacja między nami przeniosła się na najdłuższy dystans, który wybrało troje z nas. oczywiście dzięki temu nasz dorobek punktowy w drużynówce zwiększył się znacznie, bo aż o 1454 punkty. Ostatecznie punktując na trzech z dziesięciu maratonów (Krynica, Kraków, Istebna) zebraliśmy 2617 punktów co dało nam 73 miejsce na 120 drużyn.
Maraton w Krakowie kończył w zasadzie wyścigową część sezonu, tylko Woytek pokazał się jeszcze w Istebnej. Szprychy powróciły zaś na standardowe podkrakowskie szlaki, jednak tym razem w towarzystwie płci pięknej, która ku naszej radości zdominowała tabelę gościnną. Nie oznacza to wcale że spuściliśmy z tonu. Przypomnieliśmy sobie o naszej liście celów na sezon i postanowiliśmy zaatakować Małą Babią Górę. Niestety pierwsze podejście, na które chętnych było chyba z dziesięć osób pokrzyżowała nam pogoda i wyjazd w ostatniej dosłownie chwili został odwołany. Nie poddaliśmy się jednak i cztery tygodnie później w skromniejszym trzyosobowym składzie uderzyliśmy w serce Beskidu Żywieckiego. Cóż trasa nas raczej nie zachwyciła, gdyż znów spory odcinek nieśliśmy rowery na plecach, jednak co by nie mówić wyjazd na pewno zapadnie nam w pamięci.
Oprócz weny na jeżdżenie mnie chwyciła wena na rowerowe pisanie, czego owocem było pojawienie się na stronce dużej ilości zaległych relacji. Potem przyszedł listopad i jakoś wszystko znowu zdechło na miesiąc. Jednak w grudniu rozprawiliśmy się z kolejnych celem na sezon i rzeczą która od bardzo dawna chodziła na po głowach, czyli nocnym wyjazdem. Zabawa był przednia i na pewno nie był to nasz ostatni wyjazd w świetle latarek. Na zamknięcie tak udanego sezonu oczywiście też należało wykonać coś bardziej ambitnego niż zwyczajowy wypad do lasku, tym bardziej że okazja była podwójna, zbliżał się mianowicie mój ślub, więc jednocześnie miał być to wyjazd kawalerski. Ekipa nie był zbyt liczna bo oprócz Pana Młodego zjawił się jeszcze jego świadek, ale zimowy wjazd na Gubałówkę był wyczynem który bardzo dobrze podsumował ten piękny sezon.

A sezon był tak obfity w różne atrakcje że naprawdę mieliśmy spory problem jaki wyjazd uznać za najlepszy, bo przecież w górach byliśmy kilka razy i za każdym razem było ekstremalnie, przy okazji dotarliśmy na najwyższą do tej pory wysokość 1515m, klika razy zrobiliśmy długodystansowe wycieczki, dochodząc do wyniku 230km w ciągu jednego dnia, ścigaliśmy się na maratonach na wszystkich dostępnych dystansach Mini, Mega, Giga, zaliczyliśmy też 180km megamaraton, oraz 4 dniowy górski wyścig, jeździliśmy w nocy.. a to i tak nie wszystko. Ostatecznie werdykt był następujący…

Najlepsze wyjazdy sezonu

1. Beskidy MTB Trophy (9 pkt)
2. Wyjazd kawalerski (6 pkt)
2. Kawalerski Bike Maraton - Krynica (6 pkt)
4. JuraMaraton (4 pkt)
5. Prowadź nas zielona drogo (3 pkt)
5. Nocny wyjazd (3 pkt)
7. Wreszcie w śniegu. Piiiiiii piiii pii pi (2 pkt)
7. Akcja patyk... a nawet drąg (2 pkt)
7. 5. krakowski maraton rowerowy (2 pkt)
7. Kawalerski z Giewontem w tle (2 pkt)

Warczące tytuły

Złota szprycha: sara - bezczelny debiutant zgarnia trofeum ;)
Srebrna szprycha: MC - frekwencja jak u lidera, kilometraż jednak srebrny
Brązowa szprycha: Miszczu Komin - mimo przeprowadzki załapał się na podium
Zobacz wykres walki o Złotą Szprychę 2007 »
Złota gleba: Azar - obronił tytuł ;)
Złota dętka: nie przyznano - ex aequo Miszczu Komin, Wojtek
Zobacz tabelę sezonu 2007 »

Statystyki

Sezon trwał od 6.01.2007 do 27.12.2007

Naj...

Najdłuższa wycieczka: Beskidy MTB Trophy, 275 km
Najdłuższa wycieczka jednodniowa: Prowadź nas zielona drogo, 223 km
Największe przewyższenia: Lodowe ścieżki do Lasku, 429 m
Najliczniejsza wycieczka: Wyjazd kawalerski, 7 rowerzystów

Wyjazdowe

Liczba wszystkich wyjazdów:
39 »
Liczba dni w których jeździliśmy:
43 »
Liczba wyjazdów wyścigowych:
6 (15,38%) »
Liczba wyjazdów nocnych:
0 (0,00%) »
Liczba wyjazdów górskich:
5 (12,82%) »
Liczba wyjazdów szosowych:
0 (0,00%) »
Liczba wyjazdów azs:
0 (0,00%) »

Kilometrowe

Liczba kilometrów:
2 809,00 km »
Średnio km na wyjazd:
72,03 km »
Średnio km na dzień jazdy:
65,33 km »

Osobowe

Liczba osobo-wyjazdów:
119 »
Liczba osobo-dni:
135 »
Liczba osobo-kilometrów:
8 561,00 km »
Średnio ludzi na wyjazd:
3,05 »

Glebowo-gumowe

Liczba gleb:
47 »
Liczba gum:
15 »
Gleba co:
59,77 km »
Guma co:
187,27 km »

Wyjazdy sezonu

Wyjazdy w sezonie 2007

Tabela sezonu

Tabela sezonu 2007

Nasze starty

Lista startów
Tabela startowa

Wykresy

Miesięczne przebiegi
Zdobywanie kilometrów


« Poprzedni sezon (2006) Lista wszystkich sezonów Następny sezon (2008) »

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: