Wywiad z azari

11.02.2024, niedziela

1. Jak to się stało, że zacząłeś jeździć z WSz?

Był to sposób na przetrwanie zajęć WFu na studiach. Jako osoba, która potrafiła mieć zagrożenie z WFu w liceum (dwutakt do dziś jest dla mnie tajemnicą), dowiedziałem się, że jest możliwość wymiksowania się z zajęć przez zapisanie się do sekcji rowerowej AGH. Sześć wyjazdów w semestrze i fajrant! Rower miałem - wtedy jeszcze wspólny z tatą - więc rozwiązanie brzmiało idealnie. Razem z Pablosem zapisaliśmy się do sekcji. Przejechaliśmy sześć wyjazdów… tylko potem po prostu jeździliśmy dalej. I tak już zostało do dziś (mimo, że nie muszę unikać już WFu :) Natomiast tata szybko musiał kupić sobie swój rower, bo z naszego “wspólnego”, co wyjazd, coś odpadało i szkoda było jego nerwów.

2. Twoja najbardziej spektakularna gleba

To naprawdę ciężki wybór z tych ponad 300 które udało się zaliczyć przez 20 lat!

Taki siniaczek na udzie... efekt gleby w laskuPamiętam taką po której spektakularny był efekt - siniak wielkości połowy uda, który zakończył się wizytą na SOR. Choć sama gleba była zupełnie zwyczajna.

Z profilu. Zbrojenie fachowo nazywa się popręg Webera.Inna definitywnie zakończyła sezon. Po grudniowym śmiganiu w lasku, wracając do domu, niespodziewanie wiatr zdmuchnął mnie zza ekranu akustycznego. Połamany łokieć, druty w łapie, gips, rehabilitacja. Choć przymiotnik “spektakularna” chyba nie najlepiej tu pasuje. Bardziej “głupia”. Trzymanie kierownicy przynajmniej jedną ręką ma sens!

Mamy tradycje, wyjazdów kawalerskich. Mój odbył się akurat na Bike Maratonie w Krynicy. Wtedy też zaliczyłem dość soczystą glebę. Ale zaraz na mecie zadzwoniłem do żony z informacją “Twarz mam całą!”. Rozwalone było kolano. Tydzień później na ślubie jeszcze zakrwawiłem klęcznik bo się nie wygoiło.

Azar, po równie szalonej ucieczce, zakończonej jedną z bardziej solidnych gleb, jaką miał przyjemność zaliczyć. 3 minuty później na mecie.Natomiast spektakularna gleba poszła na finiszu pierwszego etapu MTB Trophy, gdzie goniąc się z Sarą (co zdarzało się nam regularnie no finiszach, niezależnie od długości wyścigu) tak wygrzmociłem że rozwaliłem dumpera. A był to pierwszy z czterech etapów. Na szczęście miałem wtedy zapasowy... rower. Cały wieczór przekładałem części, żeby następnego dnia udało się wystartować w kolejnym etapie.

3. Najciekawsza awaria Twojego roweru w trakcie wycieczki z WSz

Tutaj też miałbym z czego wybierać, ale dwie awarie wspominam wyjątkowo.

Piękna polska złota jesień. Właśnie dojechaliśmy z ekipą do Rabki i startujemy całodniową wycieczkę po Gorcach. Dzień idealny… i już po 5 km dętka po prostu wychodzi z opony. Jak na obrazku.

… i pęka. Zmieniamy ją i zaraz to samo. Zamieniamy oponę przód na tył, opona z innego roweru - bez sukcesu.

Ja już widzę opcję zejścia do Rabki i spaceru…. ale szprychy to ekipa które się łatwo nie poddaje. Najpierw taśmą izolacyjną, potem drutami do skręcania zbrojeń, na końcu zipami - ogólnie wszystkim tym co udało się załatwić w każdym kolejnym schronisku - uświadamiamy oponie gdzie jej miejsce. Efekt wyszedł dziwacznie...

… ale udało się tak przejechać 100 km przez całe Gorce! A finalnie wadliwa okazało się rawka.

Druga awaria to ostatni dzień ultramaratonu Wschód 2021. Po 6 dniach ciągłej jazdy, został ostatni dzień i już tylko 150km. Noc była krótka i pod chmurką, budzi nas deszcz o 3 nad ranem. Pogoda pod psem, leje, jedziemy już tak ze dwie godziny gdzieś na zupełnym końcu świata (polski). W tym momencie “chrup” i czuje, że złamała się moja sztyca. Zatrzymuje się, rzucam rowerem w krzaki i klnę na lewo i prawo.

Sztyca karbonowa bez taśmy izolacyjnej + torba podsiodłowa + deszcz/piach i prawie 2000 km... łamie się a do mety jeszcze jakieś 150km...Niestety, nie zabezpieczona taśmą, karbonowa sztyca to jednak słaby pomysł. Nie wierzyłem że cokolwiek z tym podziałam.. ale kilka kilometrów dalej, dojechaliśmy do małego sklepiku gdzie Qiun z zagadał sprzedawcę który z użyciem rurki ciepłowniczej, rurki PCV i szlifierki kątowej, przedłużył moją sztyce i… dało radę na tym patencie ukończyć Wschód (z dokładności do paru zipów;)

4. Najbardziej hardcore'owy wyjazd z WSz, w którym brałeś udział

To tak łatwo się nie da odpowiedzieć... Ale najtrudniej chyba zawsze wchodziły te pierwsze razy.

Czasem marzy się pierwsza setka, ale to przychodzi dość szybko. Dwie setki to już grubsze wyzywanie, ale to też się udało. Ale trzy setki! To brzmi! Wrzucasz pomysł i szprychy jadą. Szosowa trasa więc będzie łatwo… Nikt nie miał wtedy jeszcze szosy więc w ramach przygotowań zakupiliśmy wąskie opony do naszych 26 calowych kółek… i pojechali z Przemyśla do Krakowa.

Pamiętam wtedy obiad w pizzeri w Gorlicach w okolicach 200-tnego kilometra gdzie w zasadzie już nikt do siebie nie rozmawiał chyba że akurat klął. Z perspektywy czasu, obiektywnie, jechaliśmy później mocniejsze rzeczy, ale tak jak nas wtedy sponiewierało to długo zapamiętam. Gdzieś ze trzy sezony, nikt nie chciał przebijać tego dystansu.

5. Błoto to ważny motyw przewodni wyjazdów WSz. Które zapamiętałeś szczególnie dobrze?

Zawody I Maraton Jurajski w 2011 roku,. Można powiedzieć nasze trasy, blisko, więc ekipa zebrała się zacna. Zaczęło się niewinnie ale skończyło się jakąś totalną błotną rzeźnią. Błoto było wszędzie, Abdulowi pękła rama, Wojtek rozwalił palce i kolano, Sara zaliczył DNF a ja następnego dnia zamiast do pracy, poszedłem do lekarza rodzinnego. Pani stwierdziła, że “nie każdy sport jest dla każdego!”. Może miała rację!

6. Twój największy sukces w barwach WSz

Ukończenie zeszłorocznego PGRa w czasie poniżej 48h to wynik z którego jestem dumny i na razie szczyt moich możliwości długodystansowych.

2 miejsce open i w M30 - srebro wraca do rodziny ;)Raz wpadło też moje jedyne dotychczas podium i drugie miejsce podczas Nowohuckiego Biathlonu Rowerowego. Szkoda, że impreza już się nie odbywa - strzelanie i rower to było bardzo ciekawe połączenie.

Natomiast sentymentalnie wspominam ukończenie trzech edycji MTB Trophy. Każde Trophy było absolutnie wyjątkowe i absolutnie hardcore’owe. Mimo, że sportowa wartość jest raczej nikła - w generalkach byliśmy na miejscach końcowych - to musieliśmy dać z siebie naprawdę wszystko żeby to zrobić! :)

7. Jakie najciekawsze zwierzę spotkałeś podczas wyjazdów z WSz?

Robaki pociągiRobaki pociągi na wyspie Brać na Chorwacji. Łączą się jeden do drugiego, jakby grały w Węza na Nokii. Najdłuższy wąż miał jakieś 5m. Problem ich tylko nie przeciąć na na zjeździe…

8. Twój ulubiony prowiant na wycieczki z Wsz:

Wiśnia. Zdecydowanie wiśnia.

9. Szprychowy wyjazd Twoich marzeń:

Jest taki filmik reklamowy Meridy Silex. https://www.youtube.com/watch?v=28pmjHHvrZI. Gdy oglądałem go pewnego zimowego dnia, siedząc kolejny dzień przed komputerem, poczułem takie wzruszenie wymieszane z tęsknotą, że z wrażenia kupiłem ten rower :)

Zgodnie z cytatem “We got food, we got whiskey, coffee, that’s what we need” - z wielką chęcią pojeździłbym w podobnym klimacie ze szprychami.

10. Anegdota lub historia, do której lubisz wracać

Jak nikt z nas nie wierzył że dojedziemy na Turbacz tego dnia. Nawet specjalnie spotkaliśmy się później, bo mieliśmy nie jechać na Turbacz. Nawet specjalnie lampek i kurtek więcej nie braliśmy. Ale jednak dojechaliśmy… ;) Nauka: zawsze zostaw sobie szansę na sukces (i pakuj lampki)!
Wyjazd: Turbacz przez podwójne zaprzeczenie

Jak jechaliśmy na Babią i umówiliśmy się o 6 rano u Abdula tylko.. zapomnieliśmy mu o tym powiedzieć. Abdul spał dalej, reszte ekipy pojechała :)
Wyjazd: Sposób na Babią

Jak robiąc Ekstremalną Drogę Krzyżową Kraków - Częstochowa, Krzychu, koło 2:00 w nocy usłyszał “że zaraz będzie stacja” i już planował hotdoga.. ale była to kolejna stacja drogi krzyżowej...
Wyjazd: Za chwilę będzie stacja - czyli EDK rowerowo

To tak można by ciągnąć długo….

11. Czego życzysz WSz z okazji 20-lecia?

Żeby nam głupoty nie zabrakło do wymyślania ciekawych wyjazdów! I jeszcze trochę zdrowia, żeby ciało nadążyło za pomysłami!

Tagi:

brak

Autor:


Piotr Idzi

Komentarze:

brak

Dodaj komentarz: